Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


28 października 2014

odc. 9 - ... był ten śmiech jak oczyszczenie.

# # #

- co tak długo ?.. gdzie byłaś ?? – pytał Filip już z tarasu, kiedy tylko zobaczył jak wysiada z samochodu.
- jakoś tak zeszło – powiedziała trochę niepewnie
- gdzie byłaś tyle czasu. Chyba nie łaziłaś po lesie tyle godzin ? - dopytywał się syn
- no nie.. aż tyle nie – zastanawiała się, co powiedzieć.
Nie przygotowała się na takie pytania. - *Powinnam o tym pomyśleć w drodze * - ale całą drogę zajęły jej myśli o Witku.
- spotkałam starego znajomego w Bytowie. Pogadaliśmy trochę o starych czasach i jakoś tak zeszło. – powiedziała część prawdy.
- już miałem do Ciebie dzwonić. Ale ok. – zawołał już z kuchni – chcesz herbatę ?
- tak. Zaraz przyjdę tylko wezmę szybki prysznic.


Czuła na sobie jego zapach... zapach Witka.
Intensywny, męski zapach. Ten zapach ciągle kierował jej myśli do niego - * muszę go zmyć i zapomnieć .. i to szybko*  - myślała rozbierając się w łazience - *bez ciuchów jest jeszcze gorzej..... pachnę nim cała....*

 
 
Długo stała pod prysznicem zmywając z siebie jego zapach, jego dotyk, jego smak ..... zmywała emocje i wspomnienia.








- herbata ci stygnie – głos syna przywołał ją do rzeczywistości.
- już, już. Wychodzę.
Wychodząc z łazienki rzuciła okiem na barłóg męża. Leżał tam tak samo nieprzytomny jak rano, z głową schowaną w poduszki. Nie mogła dojrzeć, w jakim stanie jest podbite oko. Beznamiętnie przyglądała mu się chwilę, dziwiąc się, że ten widok nie wywołuje w niej takich gwałtownych reakcji jak zawsze. Teraz dopiero uprzytomniła sobie, że idąc do łazienki w ogóle nie zwróciła uwagi czy jest w pokoju. 

Wyszła cicho zamykając drzwi.
 

Filip siedział na tarasie.
- Mamo?
- taak .. ?
- Mamo, chyba się na mnie nie gniewasz.. – wskazał wymownie w kierunku drzwi od pokoju ojca – nie zrobiłem tego specjalnie. Jakoś tak wyszło – dodał niepewnie
- wiem – powiedziała krótko – co nie zmienia faktu, że podniosłeś rękę na ojca.
- ale on podniósł na Ciebie.. miałem patrzeć jak cię uderzy ? – wybuchnął
- ale nie uderzył.
- no niewiele brakowało – powiedział zapalczywie
Usiadła obok syna na fotelu. 

Patrzył na nią wzrokiem psa, który coś przeskrobał i oczekuje srogiej kary, a równocześnie zupełnie nie czuje się winny. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, aż zaczął wiercić się niespokojnie pod tym spojrzeniem.
Upiła łyk ciepłej jeszcze herbaty i westchnęła
- chyba naprawdę musimy poważnie porozmawiać
- tak przypuszczałem – powiedział zrezygnowanym tonem.


Do późnej nocy słychać było ich przyciszone głosy. Rozmawiali spokojnie. Nie chciała na niego krzyczeć, czy pouczać. Powiedziała wiele słów, dała wiele przykładów, przypomniała synowi dawne, o niebo szczęśliwsze czasy, jego zabawy z ojcem, radość jaką z nich czerpali. 

Chciała by sam zrozumiał, by dojrzał w ojcu nie wroga a swojego ojca, jakim by on nie był. Filip mówił mało, ale widziała wyraźnie, że wszystkie jej wysiłki trafiają na mur niechęci do  ojca.
- Mamo.. ja wiem, że ty chcesz dobrze, ale dobrze już nie będzie – powiedział w końcu Filip – dla mnie może go nie być albo może być, o ile nie będzie tobie przeszkadzał normalnie żyć.

Zmęczona i zniechęcona zapadła się w fotel, skurczyła się w sobie.
Filip popatrzył na nią z tkliwością
- ale niech wie – powiedział stanowczym tonem – że nigdy nie zrobi ci żadnej krzywdy, nie pozwolę mu to – dodał buńczucznie – i mam nadzieję, że coś do niego dotrze jak  wytrzeźwieje i zobaczy swoje oko.
- myślisz, że krzywda fizyczna jest najważniejsza? – zapytała z namysłem
- nie.....ale ja się nie chcę wtrącać. To Twoja sprawa. Nie wiem czemu jeszcze go znosisz, czemu nie wyrzucisz go na zbity.... - przerwał w połowie zdanie, zdając sobie sprawę, że powiedział trochę więcej niż miał zamiar.
Skurczył się pod jej gniewnym spojrzeniem.
 

Zadając to pytanie miała zupełnie co innego na myśli. 
Chciała mu uświadomić, że krzywda fizyczna jest o wiele mniejsza niż psychiczna, że od tej pory ojciec zawsze będzie miał żal do niego, że odważył się podnieść na niego rękę.. choćby i było to niechcący.
- * no to się dowiedziałam prawdy..... szlag.. . świetnie mi wyszła ta rozmowa wychowawcza .. nie ma co.. zamiast ja go przekonać do ojca.. on mnie przekonuje, żebym go rzuciła.. super  * – pomyślała rozgoryczona.
- zdajesz sobie sprawę, że od tej pory ojciec zawsze będzie ci pamiętał, że go uderzyłeś?. W pamięci za jakiś czas zatrze się, kiedy to było i dlaczego.. ale pozostanie pamięć, że tak było i żal do Ciebie. – kontynuowała poprzedni wątek, udając, że nie usłyszała jego słów.
- Mamo... szczerze ?. Jest mi trochę głupio, że tak wyszło, ale stało się. Trudno. Nie zmienię tego już. Obaj mamy nauczkę.
- taaak, wszyscy mamy nauczkę.. żebyśmy tylko jeszcze tak naprawdę zechcieli wysnuć z tego jakieś nauki – westchnęła głęboko
- oj.... nie przejmuj się tak bardzo... oko mu się zagoi, zapomni – wstał z fotela i położył głowę na jej ramieniu.

Wyglądało to zabawnie. Wielki chłop zgięty w pół, przytulający się samą głową do ramienia drobnej kobietki.
Pogłaskała go po głowie z czułością.
Podniósł głowę, spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem i zapytał
- a widziałaś jakie ono jest extra? Klasycznie podbite, ze wszystkimi kolorami tęczy. Jak z obrazka - nie mógł pohamować śmiechu
- aż Ty paskudo – zerwała się z fotela , starając się go trzepnąć w tyłek. Ale zgrabnie się wywinął umykając ze śmiechem do domku.
- ale widziałaś ? widziałaś ? - dopytywał się, gdy wpadła za nim do domku.
- ładnie to śmiać się z cudzego nieszczęścia – starała się ze wszystkich sił zachować powagę - nie.. jutro go pewnie obejrzę w pełnej krasie – teraz i ona nie mogła już ukryć uśmiechu.

Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Był im potrzebny ten śmiech jak oczyszczenie. Niewidzialna bariera zniknęła i znów byli razem matka z synem, kumpel z kumpelką.



                                   ******************************************************************************

Ja Rodzic
Kiedy są małe są naszymi dziećmi.
My jesteśmy dla nich opiekunami i kochanymi rodzicami. 
Kiedy dorastają, dalej są naszymi dziećmi, ale my zaczynamy być dla nich czymś więcej .

Idealny Rodzic.... opiekun czy przyjaciel... autorytet czy kumpel... ukochany rodzic czy surowy rodzic ?

A może wszystko na raz ? 




2 komentarze:

  1. No i z każdym odcinkiem robi się coraz bardziej ciekawie.
    Śmiech bywa oczyszczający podobnie jak oczyszczający bywa płacz. Chociaż śmiech ma więcej walorów zdrowotnych:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam po świątecznej przerwie :). Postaram się utrzymać poziom " zaciekawienia".

    OdpowiedzUsuń