Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


3 listopada 2014

Odc. 10 - "czasami warto posłuchać swojego syna "

# # #

Prawie cały dzień spędziła leniwie wygrzewając się w słońcu na pomoście. Rano tylko poszła do zaprzyjaźnionej lekarki na ośrodku i w kilka dosłownie minut pozbyła się kawałka ropiejącego szwu. Dr. Bunia -  jak ją tu nazywano -  w pierwszym momencie w ogóle nie mogła znaleźć przyczyny złego gojenia się rany, dopiero po jej upartym stwierdzeniu, że jest tam kawałek szwu, znalazła go. Samo wyjęcie było kwestią chwili. Poczuła ulgę i w zasadzie całkowicie przestało ją boleć.
Dotknęła dyskretnie wrażliwe miejsce i nacisnęła lekko.
*Wspaniale jest nic nie czuć *– pomyślała z ulgą.



Filip uparcie łowił ryby na końcu pomostu z miernym efektem. Od czasu do czasu wymieniali kilka słów, luźne uwagi.

Lekkie kołysanie pomostu, wygodny miękki fotel, ciepłe promienie słońca wprowadziły ją w błogi nastrój. 


Leżała z przymkniętymi oczami i starała się uporządkować wspomnienia dnia wczorajszego. 


Starała się ponownie wprowadzić ład w swoje życie, przewrócone wczorajszymi wydarzeniami do góry nogami. 
Ale  wspomnienia były jeszcze palące i zbyt żarliwe, aby dały się upchnąć w zapomniane zakątki pamięci.
Wyrzuty sumienia, które szczerzyły do niej kły i zaczęły kąsać, zagoniła do budy i zamknęła, mocnym postanowieniem, że niczego nie będzie żałować.
- *To był najpiękniejszy dzień mojego życia i nie pozwolę żeby byle jakie wyrzuty mi go zepsuły – postanowiła. – siedzieć cicho i nie warczeć.....*

Najtrudniej było jej utwierdzić siebie samą, że postąpiła słusznie ucinając tą znajomość na jednym przypadkowym spotkaniu.
Dusza raz na czas dochodziła do głosu i pojękiwała cichutko.
Ale wiedziała, że z czasem jej przejdzie.. wyciszy się... zapomni ....


Syn stanął za jej fotelem i dotknął jej ramienia.
- śpisz ?? – zapytał cicho
- nie... – ocknęła się z zadumy i otworzyła oczy
- nie biorą – powiedział zdegustowany – zgłodniałem. Mamy coś dobrego do jedzenia?
- nic super – zrobiła w myślach szybki przegląd zawartości lodówki
- która godzina, chyba niedługo powinni dzwonić na kolację ?
- eee.. nie mam ochoty na Włościańską kolację – skrzywił się
- a na co masz ochotę ??
- może byśmy taaaak..... ? – zawiesił głos nie do końca precyzując pytanie
- pizza ?? – dopowiedziała
Uśmiechnął się od ucha do ucha energicznie kiwając głową
- noooo - potwierdził
- no to zbierajmy się – zaczęła podnosić się ze swojego leża
- zostaw, poznoszę. Idź się przebrać
- dlaczego ja ?.. a ty nie musisz się przebrać do miasta ?? – zapytała zaczepnie
- ja nie, ale Ty pewnie tak – uśmiechnął się znacząco - Do miasta ....
- a figę – powiedziała z obrażoną miną - wisi mi to
- hehehehe.... – roześmiał się w głos – Mamo przecież nie pojedziesz w krótkich spodenkach, zaraz ci będzie zimno.
Zreflektowała się szybko
- no dobra już dobra – mruknęła pod nosem – pozbieraj wszystko ... dokładnie i nie potłucz szklanek – nakazała surowym matczynym tonem.
Nie mogła sobie darować tej małej odgrywki na Filipie, który dokładnie wyczuł jej intencje i śmiał się głośno.
#
Kiedy jechali do pobliskiego miasteczka, uprzytomniła sobie z przerażeniem, że powinna już wczoraj zatankować samochód.
–* cholera powinnam zrobić to w drodze powrotnej do ośrodka..... całkiem wypadło mi z głowy... no tak jak się myśli o wiadomych rzeczach a nie o przyziemnej benzynie to tak się kończy..... – kpiła sama z siebie – nie mam pojęcia ile Witek wlał tej benzyny. Czy wystarczy do stacji ?? – zaczęła wpadać w lekką panikę – teraz na pewno nie spotkam przystojnego Pana chętnego do udzielenia pomocy, przynajmniej nie tak chętnego jak Witek.. Witek..
Każde skojarzenie z nim wywoływało fale gorących wspomnień.

Potrząsnęła głową by odegnać uparte myśli. – *skup się kobieto..* – przywołała się do porządku.
Nerwowo spojrzała na wskaźnik benzyny, leżał martwo na końcu skali. Filip zauważył jej nerwowość.
- co jest ?
- jedziemy na oparach. Miałam wczoraj zatankować... ale....  zapomniałam...-powiedziała markotnie
Zaśmiał się
- ostatnio w ogóle jesteś jakaś rozkojarzona – zauważył - Ile jest do stacji pod Bytowem ?
- jakieś 26 km...
- dojedziemy ?
- raczej nie – skrzywiła się
- czekaj, czekaj... Mamo... tu niedaleko jest taka mała miejscowość. Przy sklepie jest stacja, chyba jeszcze będzie czynna.. – powiedział z wahaniem
- a skąd ty to wiesz – zainteresowała się
- no zdarzyło mi się tu być – wykręcał się od odpowiedzi
- gadaj – warknęła
- ojej.. no sklep jest czynny do 24, byliśmy tu kilka razy po piwo
- przecież możesz oficjalnie chodzić na piwo do baru.. masz swoje lata ... po co tu przyjeżdżaliście?? – była szczerze zdziwiona
- Mamo.. jak ty nic nie rozumiesz – powiedział z udawaną wyższością
- więc mnie oświeć.. łaskawco
- po pierwsze to piwo u Włościanina jest zajebiście drogie
- ej... wyrażaj się – machnęła ręką nad jego głową
- tutaj skręć – Filip wskazał boczna drogę uchylając się zręcznie – po drugie my przyjeżdżaliśmy nie po piwo a po piwa... duuużo piw . A po trzecie odkryliśmy ten sklep dawno. – wyszczerzył zęby w uśmiechu
- eh ... czego to się człowiek dowiaduje po czasie – kręciła z dezaprobatą głową – jak rodzic mało wie o swoim dziecku ? ehhhh... - westchnęła
- nie tragizuj – specjalnie użył tego określenia, żeby ją rozbawić – ty i tak wiesz o mnie bardzo dużo, więcej niż wszystkie inne matki moich kumpli.. jesteś na bieżąco –powiedział to z lekką nutką podziwu.
Poczuła się mile połechtana tym, co powiedział. Prawdą jest, że rozmawiali bardzo często o wielu sprawach. Mówił jej sporo, choć wiadomo, że nie wszystko. 

Reszty się domyślała.

- to tutaj.. za sklepem – powiedział Filip
Zerknęła na wywieszkę na sklepie.
Faktycznie. Sklep Spożywczo – Przemysłowy czynny od 7 – 24. Korzeniewo 2

Czynna stacja benzynowa uspokoiła jej niepokój. 

To była malutka stacja na tyłach sklepu.
Jakiś samochód właśnie wyjeżdżał ze stacji, a pracownik stacji stał leniwie oparty o dystrybutor.
- ale dziś ruch. I jakie bryki .. fiuuuu – usłyszała słowa benzyniarza wysiadając z auta.

Odruchowo popatrzyła za odjeżdżającym autem. Nowy model Mercedesa w ładnym ciemno-zielonym kolorze, z przyciemnionymi szybami.
Fakt ładna bryka – pomyślała.
Przez moment mignął jej przed oczami profil kierowcy.
Serce podskoczyło jej do gardła. * eeee .. Witek przecież jeździ jeepem ... to jakaś wariacja mnie dopada chyba. W każdym kierowcy niezłego samochodu będę widzieć Witka ?... kompletna paranoja* – skarciła się.

- ta.. lej Pan do pełna – usłyszała głos Filipa.
Benzyniarz patrzył na nią pytająco.
- tak.. poproszę do pełna – potwierdziła
- Mamo.. coś ty taka nieprzytomna ? – zapytał Filip cicho – Facet się pytał trzy razy.
- zamyśliłam się .. sorki – uśmiechnęła się przepraszająco.
- nie no.... spoko – odpowiedział syn przyglądając się jej badawczo.

Po zatankowaniu, spokojnie dojechali do Bytowa, całą drogę przekomarzając się i dowcipkując z jej roztargnienia.

Parking w pobliżu uroczego małego ryneczku był pustawy, szybko znaleźli na nim wolne miejsce, zaparkowali i poszli pooglądać nowinki w tutejszych sklepach. Drobne zakupy nie zajęły im zbyt wiele czasu, ale kiedy dotarli do swojej ulubionej pizzerni byli już solidnie głodni. Pizza jak zawsze wyśmienita, znikała w tempie ekspresowym.

W doskonałych humorach wrócili do ośrodka. Przejeżdżając obok stołówki zobaczyli głośno dyskutującą grupę wczasowiczów. Doszły ich fragmenty narzekań na zimną kolację.

Spojrzała na Filipa, Filip na nią i wybuchnęli głośnym śmiechem.
- ale mieliśmy wyczucie co ? – zapytała ze śmiechem
- nooo.. trafione w punkt – potwierdził Filip śmiejąc się wesoło
- oni głodni i źli a my najedzeni i zadowoleni – dodała
- ano... widzisz .. czasami warto posłuchać swojego syna – powiedział z dumą
- wiem Filip – powiedziała to łagodnie z czułością
*********************************************************************
Ja Rodzic
Kiedy są małe zadają miliony pytań, oczekują naszych wyjaśnień, odpowiedzi.
Chętnie z nami rozmawiają godzinami.
Kiedy dorastają nie pytają nas już o nic. Sami przecież wiedzą lepiej.
Zamykają się w pokoju i godzinami rozmawiają z koleżankami /kolegami
Idealny Rodzic ... wiadomo... wykorzystuje każdą okazję by porozmawiać z dzieckiem, poświęca mu swój czas, wie jakie są najnowsze trendy w modzie, zna najnowsze przeboje, wie jak nazywa się ulubiony zespół rockowy swojej pociechy. Wie jak ma na imię najnowsza sympatia pociechy i czemu ta stara sympatia już nie jest najnowszą, zna imona przyjaciół, wie o każdym sekrecie i przeżyciu swojego ukochanego dziecka.
Czy Idealny Rodzic w ogóle istnieje ?



6 komentarzy:

  1. A ja juz myślałam KaLorko, że nas Pani zostawiła. Idealnych rodziców nie ma, choc niektórym tak sie wydaje i wychowuja dzieci na swój obraz i podobieństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieee Kaczucho.. ja tak łatwo nie odpuszczam :). Święto zmarłych.. i ja jak miliony polaków odwiedzam groby swoich bliskich.. to czas nie na blog. Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  2. Idealny rodzic - no raczej nie istnieje. Można sie starać był bliskim ideału, ale sądzę że najlepiej pozostać po prostu kochającym i odpowiedzialnym Rodzicem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kochającym nie ma problemu.. gorzej z tym odpowiedzialnym :P Pozdrwaiam Jolasta :)

      Usuń
  3. Tak czytałam i czytałam i odniosłam wrażenie, że syn rozumie dużo więcej niż mówi:) I powiedział coś mądrego: czasami warto słuchać młodszych, bo nie mając bagażu doświadczenia, braki nadrabiają świeżością spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami świeżość spojrzenia i brak emocji wpływają na trafniejszy osąd sytuacji.. i brak tego, że coś wypada lub nie... Czasami dzieci maja rację . Pozdrawiam

      Usuń