Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


8 listopada 2014

odc. 11 - ... może mi przejdzie to szaleństwo na jego punkcie ..

W domku zastali zamknięte drzwi.
- Filip zamykałeś ? – zapytała zdziwiona

 - nie...... a mamy klucz ? – popatrzył na matkę
Kiwnęła głową i zaczęła szukać klucza w przepastnej torbie.
- idź zobacz. – wskazała ruchem głowy na pokój męża, kiedy weszli do środka
- nie ma go – powiedział zaglądając przez próg – uf.. ale tu cuchnie – skrzywił się
- jest okazja wywietrzyć i sprzątnąć – powiedziała głuchym tonem
- no chyba żartujesz. Nie będziesz chyba po nim sprzątać. – oburzył się
- otwórz okna i okiennice – poleciła
- Mamo !!!!!! – podniósł lekko głos
- nie jest ci niedobrze od tego smrodu jak przechodzisz przez ten burdel do łazienki ? -  zapytała ostro. 

Filip milczał. Spojrzała na syna wymownie.
- więc nie dyskutuj proszę – dodała znużonym głosem - i pomóż mi....
 

Szybko we dwoje uporali się z doprowadzeniem pokoju do stanu używalności. 
Wyrzucili całe sterty pustych i na wpół pustych puszek o piwie, dwie puste butelki po wódce. Nie chciała widzieć tryumfującego i kpiącego wzroku syna, gdy znalazł kolejną butelkę ukrytą w pościeli opróżnioną tylko do połowy.
- wyrzuć – syknęła przez zęby
 

Otwarte okna wpuszczały ciepłe jesienne powietrze i ostatnie promienie powoli zachodzącego słońca. Świeżo pościelone łóżko, wywietrzona pościel, sprawiły, że wreszcie dostrzegła, iż ten pokój wcale nie jest taki okropny. 
- *taaaa.. całkiem miły pokój.. gdyby nie jego lokator * – pomyślała z przekąsem zamykając za sobą drzwi
 

- aaaa .. ciekawe gdzie polazł – mruknął pod nosem Filip, kiedy już siedzieli na tarasie popijając aromatyczną herbatę
- nie mówi się polazł a poszedł – poprawiła go odruchowo
Popatrzył na nią ironicznie
– Mamo.. on polazł.. inaczej tego nie można nazwać.

Nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdy usłyszała szybkie kroki i głos Marty
– Jesteś Olka ??
– Jestem.. wejdź..- wstała z fotela i podeszła do schodów wykonując zapraszający gest.
Marta weszła na taras, machnęła na powitanie do Filipa
- dobrze, że jesteś Filip.. chodź na chwilę

Szybko zeszli z tarasu i zatrzymali się obok domku. Marta coś cicho tłumaczyła Filipowi, a jego twarz robiła się coraz bardziej zacięta. Filip pokiwał głową. 

Marta zawołała z dołu
- Ola nie masz ochoty na kawę? Chodź do mnie... napijemy się kawy z koniaczkiem.
- nie bardzo.. piję właśnie herbatę – odpowiedziała z ociąganiem
- oj chodź .. nie marudź - zawołała Marta do niej, ale patrzyła pytająco na Filipa
- co wy knujecie? – zapytała ich wprost, widząc ich dziwne miny
Marta westchnęła
- Mamo.. idź do ciotki Marty.... – powiedział stanowczo Filip – ........ja pójdę po niego.
Zerknęła na Martę. Widziała, że czuje się niezręcznie i nie bardzo ma ochotę na jakieś wyjaśnienia.
- chodź.. Ola... - zrobiła ruch głową w stronę swojego domku – Filip sobie poradzi.

Wzięła ze stolika papierosy i zapalniczkę i powoli schodziła w dół. Na ostatnim stopniu zatrzymała się raptownie.
- Mamo.. nie musisz przy tym być.. idźże na tą kawę – powiedział niecierpliwie Filip.
- Filip .... - zawiesiła głos
- nic mu nie zrobię.. będę uważał – powiedział cicho, tylko do niej – obiecuję.
 

Marta zagarnęła ją władczo pod pachę i poszły w kierunku jej domku.
- Marta .. w jakim jest stanie ? – zapytała bez ogródek
- masakra – odpowiedziała Marta szczerze – dobrze, że jest Filip. Tym razem nie dałabyś sobie rady
- dawałam sobie z nim radę sto razy .. dałabym i teraz – powiedziała ponuro
- nie ... – Marta pokręciła przecząco głową – tym razem nie jest w stanie ustać na własnych nogach. Filip go musi przynieść. - jeszcze go takiego nigdy nie widziałam – dodała z niesmakiem.

Domek Marty był na początku ośrodka, w jego nowszej części. Ola nie bardzo lubiła tą cześć, ale Marta z przyzwyczajenia od lat wynajmowała ten sam „domek na szlabanie” jak żartobliwie o nim mówiła. Zawsze powtarzała, że dokładnie wie, kiedy, kto i z kim przyjeżdża i wyjeżdża, że jest najlepiej zorientowaną osobą na ośrodku. Była to w dużej mierze prawda, była bystrą obserwatorką i szybko kojarzyła fakty, przy czym była dyskretna i taktowna. 

Kawa była dobra, a lampka koniaku podziałała jak balsam na jej nerwy. Uspokoiła się całkiem, gdy Filip wpadł na sekundę do nich. Szybko rzucił, że ojciec śpi a on jedzie z Kamilem i Michałem. Nie zdążyła nawet zapytać gdzie jadą, a już go nie było.
- no zobacz Marta, nawet nie zapytał o pozwolenie – powiedziała żałosnym tonem
- Olka.... ile Filip na lat 21-22 ?? – Marta wybuchnęła śmiechem
- no 22... ale to nie znaczy, że nie mógłby zapytać – Ola lekko uśmiechnęła się
- no mógłby.. ale absolutnie nie musi – Marta śmiała się serdecznie – myślisz, że moje dziewczyny pytają mnie już o cokolwiek ??
- no wiem.... wiem.... – odpowiedziała śmiejąc się – ale wiesz jak to jest, chciałby się człowiek, znaczy się, matka dowartościować
- Ty się ciesz, że Filip jest tak za Tobą... moje to mają mnie całkiem gdzieś – Marta spoważniała nagle.

Przegadały cały wieczór i sporą część nocy. Ot babskie rozmowy. Marta była naprawdę mądrą i taktowną kobietą. Dawno nie rozmawiało jej się tak dobrze i swobodnie o sprawach codziennych jak w ten wieczór z Martą. 

Wróciła do  domku bardzo późno, zmęczona, ale odprężona. Nawet chrapanie dochodzące z pokoju męża nie było jej w stanie wytrącić z równowagi. 
Filipa jeszcze nie było.
 - Pewnie wróci za chwilę – stwierdziła bez specjalnego niepokoju.


Kładąc się do pustego łóżka uzmysłowiła sobie, że Marta tak ją zajęła interesującą rozmową, że pomyślała o Witku tylko kilka razy i to przelotnie. 


- No..... jest jednak dla mnie nadzieja.....nie całkiem jestem stracona – pomyślała z humorem - może jakoś mi przejdzie to szaleństwo na jego punkcie w kieracie dnia codziennego... może nawet uda mi się zapomnieć... o nie, nie .. zapomnieć to ja nie chcę – zaprotestowała w duchu – chcę tylko, żeby przestało tak boleć........ żeby wspomnienia o nim nie budziły tęsknoty i żalu ...chce pamiętać.. każdą minutę spędzoną z nim..... jako ciepłe, czułe, cudowne wspomnienie.....- pomyślała tkliwie tuż przed zaśnięciem.

                             *************************************************************

Ja Rodzic.
Dorosłe dziecko w domu.
Ma swoje lata. Jest dorosła-dorosły. Teoretycznie może robić co chce.
Praktycznie dalej trzymamy nad nimi rozpostarte skrzydełka rodzicielskiej opieki.
Może już nie tak ściśle jak dawniej, już nie kontrolujemy każego kroku.... ale przynajmniej chcemy mieć iluzoryczny wpływ na ich życie, na ich codzienne poczynania.
Idealny Rodzic .... niedosyt władzy rodzicielskiej czy po prostu zwykła troska ?




 

2 komentarze:

  1. Myślę, że po czesci i to i to .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli jak zwykle- prawda leży pośrodku :). Pozdrawiam

      Usuń