Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


22 listopada 2014

Odc. 12 - Zamarła a serce podskoczylo jej do gardła .


# # #

Obudził ją jakiś rumor w kuchni, wyskoczyła z łóżka pełna obaw i popędziła do kuchni. 
Na widok męża zastopowało ją na progu. 
Stał ledwo trzymając się na nogach, na podłodze leżały rozbite skorupy z talerza wymieszane z jego wczorajszym nietkniętym obiadem, przewrócona szklanka, a on przytrzymując się zlewozmywaka pił wódkę prosto z butelki.

Zrobiło jej się niedobrze na ten widok.
- * rany boskie – pomyślała z obrzydzeniem - jak nisko trzeba upaść, żeby o 9 rano pić wódę z "gwinta” .... i skąd on ma tę butelkę ?.. przecież wczoraj wyczyściliśmy wszystko.
– czy Ty wiesz, że jest 9 rano ?.
– gówno cię to obchodzi, o której piję – warknął – piję o której chcę.
Zakręcił butelkę i miał zamiar wyjść. Zastąpiła mu drogę
- oddaj mi tą butelkę – powiedziała zirytowanym głosem. 

Przycisnął butelkę do brzucha i wyciągnął rękę, chcąc ją odsunąć z przejścia... ale tylko dotknął jej ramienia i wybełkotał
- chce przejść .. odsuń się
- oddaj mi tą butelkę
- odsuń się – warknął wściekle – bo sam cię odsunę
Stała bezradna naprzeciw niego i mierzyła go wzrokiem.
- dlaczego to robisz ? dlaczego pijesz od dnia przyjazdu. Czy tak miał wyglądać nasz wypoczynek.Obiecywałeś mi - głos jej się łamał. – przecież nie na tym miał polegać ten wyjazd. Miałam podobno odpocząć, wykurować się.. a i tobie też by się przydał normalny wypoczynek. Nie szkoda ci zdrowia i pieniędzy ?
- a w czym ja ci przeszkadzam ? – zapytał całkiem przytomnie - przecież jesteśmy nad Korzykiem, a nad Korzykiem każdy robi co chce. Możesz wypoczywać jak chcesz i robić, co chcesz. Odczep się i daj mi spokój – warknął
- mam ci dać spokojnie pić ??? – zapytała ledwo się hamując
- tak chcę się spokojnie napić – patrzył wyzywająco
- w porządku – powiedziała przez zaciśnięte zęby - a kiedy zamierzasz przestać pić .. jeśli mogę zapytać ?
- jak będę miało ochotę. Dowiesz się. Odsuń się. Idę się położyć - dodał  zniecierpliwiony.
Machnął ręką w powietrzu jakby chciał przegonić dokuczliwą muchę.

Odwróciła się na pięcie i wyszła z domku na taras.
Drżącymi rękami zapaliła papierosa i zaciągnęła się łapczywie.Siadła na fotelu podkulając nogi. 

Ściśnięte gardło i spazm czający się w piersiach lada moment mógł wybuchnąć płaczem. Gwałtownie przełykała ślinę, biorąc głębokie oddechy.
– * o nie !!!... nie doprowadzisz mnie do płaczu – pomyślała z wściekłością – niedoczekanie twoje. Chcesz mieć spokój .. proszę bardzo.. będziesz go miał. A zachlej się nawet na śmierć. Nie ruszę palcem, żeby cię ratować .. dość tego dobrego * – bezsilna furia szalała w niej –  * każdy wypoczywa jak chce.. w porządku.. ja też zacznę się bawić i już bez skrupułów chodzić na wszystkie imprezy w ośrodku.. a nie siedzieć tu jak cierpiętnica, pilnując nachlanego idioty. Od kilku dni spędzam prawie każdy wieczór na tarasie, i wmawiam sobie, że odpoczywam, że nie mam ochoty na żadną imprezę. Więc dobrze.. będę się bawić....*
*Tak po prawdzie – przyznała się szczerze – to tutaj normalne. Tu faktycznie każdy robi, co chce i bawi się jak chce.. ale w granicach przyjętych norm.. a on........ wrrrrrrr – furia znów warczała w duszy - .. przekracza wszelkie normy. *
Wzięła kilka głębokich oddechów.
-  * Właściwie to czym ja się tak przejmuję, wszyscy tutaj wiedzą, że Koala pił i to dużo. Wszyscy wiedzą, że od lat nie dotrwał nigdy do końca żadnej imprezy, że zawsze zostawałam sama. Czasami nawet sama przychodziłam, jak Koala przeholował do południa. Przywykli do tego... nie ma się, czym przejmować. Trzeba przynajmniej coś skorzystać z tego urlopu – pomyślała powoli wracając do równowagi – Zapomnieć, że on tu w ogóle jest, zachowywać się tak jakby go tu ze mną nie było - wmawiała sobie - a po powrocie do domu.... no cóż to zupełnie inna bajka – skrzywiła się – o tym pomyśle później.*

- Czy Filip wrócił ? - serce piknęło jej niepokojem – przez tego..... nie zobaczyłam nawet czy synaczek wrócił.
Co prawda, tuż przed zaśnięciem wydawało jej się, że słyszała jego ostrożne kroki jak wchodził do domku, ale wolała się upewnić.
Zerwała się z fotela i popędziła do pokoju syna. Ostrożnie uchyliła drzwi i zaglądnęła.Odetchnęła z ulga.
Spał spokojnie, oddychając równo i głęboko.
- * i dzięki bogu, że nie słyszał dzisiejszej rozmowy - pomyślała – miałby kolejny argument przeciwko ojcu.*

Miała czas, aby usunąć wszystkie ślady niszczycielskiej działalności męża w kuchni i doprowadzić samą siebie do ładu.
Dziś na przekór wszystkiemu, a szczególnie jakby na złość mężowi,  wyjątkowo dużo czasu poświęciła na „poprawienie urody„. Staranna choć luźna fryzura, elegancki ale dyskretny makijaż, wymalowała nawet paznokcie, czego nie robiła już od wieków. Ze zdziwieniem stwierdziła, że przez ten czas urosły jej strasznie długie i świetnie wyglądają pociągnięte stonowanym rudym lakierem.
Zrobiło się gorąco i poszła włożyć coś lżejszego na siebie. Wybrała mocno wydekoltowaną bluzkę i obcisłe, choć lekkie, przewiewne spodnie w swoim ukochanym rudym kolorze.

Wychodząc z łazienki rzuciła na siebie krytyczne spojrzenie.
Może i nie było tragicznie, całość wyglądała może i nawet nieźle, ale ta zmęczona twarz i smutne oczy nie dodawały jej uroku.
Westchnęła – *Starość nie radość... a każde zmartwienie to kolejna zmarszczka do kolekcji* – stwierdziła przyglądając się sobie z niechęcią.

Filip wstał późno, było prawie południe. 

O śniadaniu nie było już mowy, lada chwila będą dzwonić na obiad.
Przy herbacie opowiadał jej ze śmiechem przygody wczorajszego wieczoru. Bawili się całkiem nieźle jak wynikało z opowieści a wrócili prawie rano.
- Mamo.....a wiesz ....podobno przyjechała ciotka Elżbieta z jakiegoś spływu, czy zlotu. Nie wiem dokładnie, ale spotkaliśmy Marcina. A jak jest Marcin to jest i wujek Adam, a jak jest wujek Adam to jest i ciotka Ela. To pewnik – zrobił wielce znaczącą minę
- Ha.. nie za domyślny jesteś trochę ? – skarciła go z uśmiechem
- masz bystrego syna – uśmiechnął się i wstając cmoknął matkę w policzek.
- jakie na dziś plany ? – zawołał z pokoju
- żadnych... a masz jakieś ? – zapytała
- no ja nie... ale ty na pewno pójdziesz na balangę do ciotki Eli ?
Nie doczekał się odpowiedzi i stanął w drzwiach domku.
– Mamo.. przecież chyba pójdziesz ? nie będziesz tu siedzieć? – zapytał z lekkim niepokojem.
- a coś ty taki pewny, że w ogóle będzie jakaś balanga? – odpowiedziała pytaniem
Roześmiał się
– to by nie był Korzyk, gdyby dziś nie było imprezy z okazji ich przyjazdu. Za długo was znam żeby wierzyć w takie bajki.
Przykucnął przy jej fotelu i popatrzył na nią badawczo .
- Matka.. nie daj się zdołować. Olej to i baw się dobrze sama. Wszyscy cię tu lubią.. bardziej niż jego. Nie daj mu satysfakcji, że ci spierdzielił wyjazd. Zresztą nie pierwszy raz. Wiem, że masz doła na maxa. Ale nie daj się – mówił do niej swoim językiem, szczerze z głębi serca. – Olej go i zaszalej trochę.

Zrobiło jej się dziwnie, bardziej do niej trafiał jego młodzieżowy slang niż wyszukane argumenty.
Kiwnęła bezwiednie głową w potwierdzeniu.
- ok... obiecaj mi to - dalej się w nią wpatrywał - no obiecaj – ponaglał
- obiecuję - wykrztusiła z siebie z trudem
- no to w takim razie, ja też dziś zorganizuję jakiś mały melanżyk – powiedział radośnie.
Poczochrała z czułością jego króciutko ścięte włosy
- a tak to byś pewnie został w domku i pilnował starej matki ? – zapytała wielce domyślnie
- Mama .... jaka ty stara jesteś ?.. weź przestań... całkiem niezła laseczka, tyle że masz dorosłego syna. ..nie wiadomo jakim cudem – zaśmiał się wesoło.
- kochany jesteś – powiedziała cmokając go w czoło

Rozległ się dzwon na obiad. Filip wstał i podał jej szarmancko ramię

- cho laska idziemy coś wszamać – starał się powiedzieć to poważnie, ale kiedy zobaczył jej zaskoczoną i rozbawioną minę – wybuchnął gromkim śmiechem.
 

  # #

Od powrotu z obiadu Filip prawie bez przerwy gadał przez telefon.

Zaraz po przyjściu ze stołówki Ola starała się dobudzić męża i namówić go na zjedzenie przyniesionego, gorącego jeszcze obiadu, ale był jak kłoda.
Nie reagował na nic, nie był w stanie nawet otworzyć oczu, wydobywało się z niego tylko bełkotliwe charczenie. Teraz w pokoju męża panowała głucha cisza, raz na czas przerywana pojedynczymi odgłosami chrapania.
 

Było cudownie ciepło, nawet upalnie jak na jesienny dzień. Zastanawiała się czy gdzieś nie pojechać, ale tak naprawdę to nie miała ochoty. Grzybów nie ma, za sucho. A łazić samotnie, bez celu po lesie też jej się nie chciało. Przypomniała sobie, że przecież zabrała książkę z domu. - O... mała rozrywka intelektualna dobrze mi zrobi - stwierdziła szukając w torbie książki.

Rozsiadła się wygodnie w fotelu w pełnym słońcu, z zestawem obowiązkowym obok na stoliku. Kawę, papierosy i ciastka musiała mieć w zasięgu ręki, kiedy siadała do czytania.
- co czytasz - zapytał z zainteresowaniem Filip, kiedy skończył kolejną rozmowę
- Masłowska – odpowiedziała krótko
- aaa.. no to mam cię z głowy, na co najmniej – zastanowił się moment - 4 godziny
- uhmmmm – mruknęła nie odrywając oczu od książki
- no to ja lecę do Agi – rzucił przez ramię, zbiegając po schodkach.


Podniosła głowę i pociągnęła nosem. Wyczuła w powietrzu zapach wody toaletowej Filipa. Odprowadziła go wzrokiem, jak szedł szybkim sprężystym krokiem przez środek trawnika. - Ale się wypachnił .... i idzie do Agnieszki... hmmmm .. coś ostatnio często są razem.. a on ma maślane oczy przy niej – pomyślała z lekkim uśmiechem.
Jeszcze kilka lat temu nie zwracał na Agę uwagi. Ale fakt, że i ona bardzo się zmieniła. Wydoroślała, z grubiutkiej dziewczynki zrobiła się zgrabna, ładna dziewczyna. - tylko trochę daleko - stwierdziła – gdzie Gdańsk a gdzie my.. prawie drugi koniec Polski.... nic z tego nie będzie na dłuższą metę ...a szkoda – skrzywiła się.
Agnieszka wydawała jej się naprawdę mądra i sympatyczną dziewczyną.
no i po dobrych rodzicach – pomyślała z sympatią o Marku i Iwonie.

Wróciła do lektury. 

Ośrodek żył swoim zwykłym leniwym życiem, gdzieś z boku słyszała jego codzienne odgłosy, szczekanie psów, kroki kręcących się ludzi, fragmenty rozmów dochodzące gdzieś z oddali, głos recepcjonistki Magdy, która wskazywała komuś drogę... ale nie zwracała na nie uwagi, całkowicie pochłonięta lekturą.
 

Niespokojnie poruszyła się w fotelu, bez żadnego powodu. 
Zrobiło jej się gorąco.
Z zamiarem przestawienia fotela do cienia, odłożyła książkę i przeciągnęła się leniwie. 

Coś jednak ją zmusiło do spojrzenia na ośrodek.

Zamarła a serce podskoczyło jej do gardła.

Kilkanaście metrów od schodów na taras stał nieruchomo Witek, oparty o bok jej zaparkowanego samochodu i wpatrywał się w nią z niepewnym uśmiechem.





 
*******************************************************************
Ja Rodzic
Posługujemy się językiem polskim. Wszyscy.
Młodzież jednak ciągle i niezmiennie od pokoleń wypracowuje nowe odmiany naszego ojczystego języka, czasami zupełnie niezrozumiałe dla pozostałej ciut starszej części społeczeństwa.
Tak było i jest.
Problem jedynie w tym, że zmiany te są coraz bardziej dziwaczne, szybsze i coraz bardziej nieprzystające nawet do języka codziennego, nie mówiąc już o pięknym literackim języku.
Idealny Rodzic ..... ganić i tępić czy starać się zrozumieć i dostosować ? 





4 komentarze:

  1. a może „złoty środek” Arystotelesa, bo z Horacym nie we wszystkim się zgadzamy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złoty środek powiadasz.. hihihihi.. no skoro tak mówisz :D

      Usuń
  2. A tym obrazkiem męża w kuchni przywołałaś smutny obrazek mojego własnego życia. Przecież ktoś musiał być odpowiedzialny. Niepewność tego, co zastanę w domu ciążyła mi bardzo, bo wiedziałam, że zapewne będę miała jeszcze więcej zajęć. Nie przemknęła mi przez głowę myśl, że mogę to zostawić i nie zrobić czegoś za męża. Przecież nie muszę po nim sprzątać, zmieniać pościeli czy pilnować, aby miał czyste ubranie. Że mogę go zostawić śpiącego na wycieraczce po drzwiami, nie muszę się z nim szarpać. Mogę mu nie ugotować zupy, zrobić kanapki, czy innego posiłku, szczególnie o drugiej w nocy. Nie dopuszczałam właściwie takiej myśli do siebie, że to jest kwestia jego odpowiedzialności, a nie mojej.

    A ten Witek na końcu.. Delicje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że przywołałam przykre wspomnienia. Ale z drugiej strony czasami dobrze sobie przypomnieć, że nie zawsze co dawniej uważaliśmy za słuszne i odpowiedzialne - takim było w rzeczywistości. Czasami dobrze robi czlowiekowi wietrzenie poglądów. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń