Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


28 października 2014

odc. 9 - ... był ten śmiech jak oczyszczenie.

# # #

- co tak długo ?.. gdzie byłaś ?? – pytał Filip już z tarasu, kiedy tylko zobaczył jak wysiada z samochodu.
- jakoś tak zeszło – powiedziała trochę niepewnie
- gdzie byłaś tyle czasu. Chyba nie łaziłaś po lesie tyle godzin ? - dopytywał się syn
- no nie.. aż tyle nie – zastanawiała się, co powiedzieć.
Nie przygotowała się na takie pytania. - *Powinnam o tym pomyśleć w drodze * - ale całą drogę zajęły jej myśli o Witku.
- spotkałam starego znajomego w Bytowie. Pogadaliśmy trochę o starych czasach i jakoś tak zeszło. – powiedziała część prawdy.
- już miałem do Ciebie dzwonić. Ale ok. – zawołał już z kuchni – chcesz herbatę ?
- tak. Zaraz przyjdę tylko wezmę szybki prysznic.


Czuła na sobie jego zapach... zapach Witka.
Intensywny, męski zapach. Ten zapach ciągle kierował jej myśli do niego - * muszę go zmyć i zapomnieć .. i to szybko*  - myślała rozbierając się w łazience - *bez ciuchów jest jeszcze gorzej..... pachnę nim cała....*

 
 
Długo stała pod prysznicem zmywając z siebie jego zapach, jego dotyk, jego smak ..... zmywała emocje i wspomnienia.








- herbata ci stygnie – głos syna przywołał ją do rzeczywistości.
- już, już. Wychodzę.
Wychodząc z łazienki rzuciła okiem na barłóg męża. Leżał tam tak samo nieprzytomny jak rano, z głową schowaną w poduszki. Nie mogła dojrzeć, w jakim stanie jest podbite oko. Beznamiętnie przyglądała mu się chwilę, dziwiąc się, że ten widok nie wywołuje w niej takich gwałtownych reakcji jak zawsze. Teraz dopiero uprzytomniła sobie, że idąc do łazienki w ogóle nie zwróciła uwagi czy jest w pokoju. 

Wyszła cicho zamykając drzwi.
 

Filip siedział na tarasie.
- Mamo?
- taak .. ?
- Mamo, chyba się na mnie nie gniewasz.. – wskazał wymownie w kierunku drzwi od pokoju ojca – nie zrobiłem tego specjalnie. Jakoś tak wyszło – dodał niepewnie
- wiem – powiedziała krótko – co nie zmienia faktu, że podniosłeś rękę na ojca.
- ale on podniósł na Ciebie.. miałem patrzeć jak cię uderzy ? – wybuchnął
- ale nie uderzył.
- no niewiele brakowało – powiedział zapalczywie
Usiadła obok syna na fotelu. 

Patrzył na nią wzrokiem psa, który coś przeskrobał i oczekuje srogiej kary, a równocześnie zupełnie nie czuje się winny. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, aż zaczął wiercić się niespokojnie pod tym spojrzeniem.
Upiła łyk ciepłej jeszcze herbaty i westchnęła
- chyba naprawdę musimy poważnie porozmawiać
- tak przypuszczałem – powiedział zrezygnowanym tonem.


Do późnej nocy słychać było ich przyciszone głosy. Rozmawiali spokojnie. Nie chciała na niego krzyczeć, czy pouczać. Powiedziała wiele słów, dała wiele przykładów, przypomniała synowi dawne, o niebo szczęśliwsze czasy, jego zabawy z ojcem, radość jaką z nich czerpali. 

Chciała by sam zrozumiał, by dojrzał w ojcu nie wroga a swojego ojca, jakim by on nie był. Filip mówił mało, ale widziała wyraźnie, że wszystkie jej wysiłki trafiają na mur niechęci do  ojca.
- Mamo.. ja wiem, że ty chcesz dobrze, ale dobrze już nie będzie – powiedział w końcu Filip – dla mnie może go nie być albo może być, o ile nie będzie tobie przeszkadzał normalnie żyć.

Zmęczona i zniechęcona zapadła się w fotel, skurczyła się w sobie.
Filip popatrzył na nią z tkliwością
- ale niech wie – powiedział stanowczym tonem – że nigdy nie zrobi ci żadnej krzywdy, nie pozwolę mu to – dodał buńczucznie – i mam nadzieję, że coś do niego dotrze jak  wytrzeźwieje i zobaczy swoje oko.
- myślisz, że krzywda fizyczna jest najważniejsza? – zapytała z namysłem
- nie.....ale ja się nie chcę wtrącać. To Twoja sprawa. Nie wiem czemu jeszcze go znosisz, czemu nie wyrzucisz go na zbity.... - przerwał w połowie zdanie, zdając sobie sprawę, że powiedział trochę więcej niż miał zamiar.
Skurczył się pod jej gniewnym spojrzeniem.
 

Zadając to pytanie miała zupełnie co innego na myśli. 
Chciała mu uświadomić, że krzywda fizyczna jest o wiele mniejsza niż psychiczna, że od tej pory ojciec zawsze będzie miał żal do niego, że odważył się podnieść na niego rękę.. choćby i było to niechcący.
- * no to się dowiedziałam prawdy..... szlag.. . świetnie mi wyszła ta rozmowa wychowawcza .. nie ma co.. zamiast ja go przekonać do ojca.. on mnie przekonuje, żebym go rzuciła.. super  * – pomyślała rozgoryczona.
- zdajesz sobie sprawę, że od tej pory ojciec zawsze będzie ci pamiętał, że go uderzyłeś?. W pamięci za jakiś czas zatrze się, kiedy to było i dlaczego.. ale pozostanie pamięć, że tak było i żal do Ciebie. – kontynuowała poprzedni wątek, udając, że nie usłyszała jego słów.
- Mamo... szczerze ?. Jest mi trochę głupio, że tak wyszło, ale stało się. Trudno. Nie zmienię tego już. Obaj mamy nauczkę.
- taaak, wszyscy mamy nauczkę.. żebyśmy tylko jeszcze tak naprawdę zechcieli wysnuć z tego jakieś nauki – westchnęła głęboko
- oj.... nie przejmuj się tak bardzo... oko mu się zagoi, zapomni – wstał z fotela i położył głowę na jej ramieniu.

Wyglądało to zabawnie. Wielki chłop zgięty w pół, przytulający się samą głową do ramienia drobnej kobietki.
Pogłaskała go po głowie z czułością.
Podniósł głowę, spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem i zapytał
- a widziałaś jakie ono jest extra? Klasycznie podbite, ze wszystkimi kolorami tęczy. Jak z obrazka - nie mógł pohamować śmiechu
- aż Ty paskudo – zerwała się z fotela , starając się go trzepnąć w tyłek. Ale zgrabnie się wywinął umykając ze śmiechem do domku.
- ale widziałaś ? widziałaś ? - dopytywał się, gdy wpadła za nim do domku.
- ładnie to śmiać się z cudzego nieszczęścia – starała się ze wszystkich sił zachować powagę - nie.. jutro go pewnie obejrzę w pełnej krasie – teraz i ona nie mogła już ukryć uśmiechu.

Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Był im potrzebny ten śmiech jak oczyszczenie. Niewidzialna bariera zniknęła i znów byli razem matka z synem, kumpel z kumpelką.



                                   ******************************************************************************

Ja Rodzic
Kiedy są małe są naszymi dziećmi.
My jesteśmy dla nich opiekunami i kochanymi rodzicami. 
Kiedy dorastają, dalej są naszymi dziećmi, ale my zaczynamy być dla nich czymś więcej .

Idealny Rodzic.... opiekun czy przyjaciel... autorytet czy kumpel... ukochany rodzic czy surowy rodzic ?

A może wszystko na raz ? 




24 października 2014

Odc. 8 - ... żebys mnie zapamietał ...

                                               **********************************                                      
       motyw muzyczny na dziś:  https://www.youtube.com/watch?v=2QQb4831w_k
                                               *********************************


Stłumiła piknięcie zazdrości w duchu. - Ale on dla mnie jest jeden jedyny... i to się liczy.

- Hmmmm.... elegancki mężczyzna do wzięcia...na dokładkę niezły w łóżku..... cud natury – tacy się już nie zdarzają !!!


Wlepiła w niego wzrok, lustrując każdy kawałek jego twarzy i ciała. Poczuł się pod tym spojrzeniem niewyraźnie.
- czemu mi się tak przyglądasz ??? – zapytał z niepewną miną
- musisz mieć jakiś kolosalny ukryty feler... staram się go dojrzeć
- no już mnie widziałaś w całości.. więc .... ???
- nie no fizycznie całkiem do rzeczy – uśmiechnęła się znacząco - może masz paskudny charakter, bo inteligencji i dowcipu ci nie brakuje ??? - no jak ? masz paskudny charakter ??
- mam.... przynajmniej tak twierdziły moje eleganckie małżonki... ale za to jestem czarujący - uśmiechnął się do niej przepięknym czarującym uśmiechem a w oczach pojawiły się diabełki.

Nachylił się do niej blisko, tak blisko, że czuła jego oddech na swojej twarzy.
- Oleńka ...dlaczego koniecznie chcesz doszukać się we mnie czegoś złego – zapytał z błyskiem w oczach
- * bo byłoby mi łatwiej.... gdybyś był paskudny, wredny albo głupi...... najłatwiej by było jakbyś miał biedną żonę i cała furę dzieci...ale nie ... ideał cholerny się znalazł, na dokładkę wolny i czarujący... i cuuudowny kochanek... *- westchnęła widząc, że oczekuje od niej odpowiedzi
- bo tacy faceci nie istnieją – odpowiedziała enigmatycznie
- Oleńka.. całkiem poważnie pytam.?
Milczała, patrząc przed siebie. 

Słońce już całkiem schowało się za linię lasu. 
Niebo nabrało barw purpury i fioletu.
- czas się zbierać , noc nas tu zastanie.. a to tylko ja miałam tu nocować
- teraz mogę ci towarzyszyć.. całkiem miłe miejsce na spędzenie tu życia
- tak – szybko wpadła w lekki zabawny ton – szczególnie w zimie pod gołym niebem ... bosko
- zbuduję ci szałas. Może nawet dom – zabrzmiało to jakoś dziwnie poważnie
- oczywiście... i będziemy hodować kury na niedzielny rosół, na co dzień żywić się grzybami i borówkami...- dowcipkowała nadal
- nie... będziemy żyć tylko miłością – zaśmiał się wesoło
- taaaaa... i będziemy mieć super szczupłe sylwetki od takiej strawy .. duchowej... aż całkiem zeschniemy na wiór i wysuszymy się i umrzemy w swoich objęciach – mówiła ze śmiechem
- ooo nie....będziemy żyli długo i szczęśliwie – zaprzeczył gwałtownie
- tak to mój drogi jest tylko w bajkach – westchnęła.

Wstała i zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy, po chwili z ociąganiem dołączył do niej w pracach porządkowych.
Kiedy zebrali już większość rzeczy i zaczęli składać koc, ich ręce ponownie się zetknęły. Przytrzymał jej dłonie w swoich i ponowił pytanie napiętym głosem

- Olka .. ja pytałem poważnie , odpowiesz mi ???
- a co chcesz niby usłyszeć ??? - zapytała zrezygnowana
- chcę wiedzieć czemu nie chcesz mnie takiego jakim jestem...bo czuję, że nie chcesz, że chcesz uciec, wycofać się - wywalił bez ogródek
Milczała uparcie.
- zapytam otwarcie – Oleńka spotkamy się jutro ? 

Patrzył na nią wyczekująco
- nie sądzę – powiedziała cicho, umykając oczami przed jego wzrokiem.
- ale dlaczego ??? – żachnął się – przecież chyba nie znalazłaś we mnie nic aż tak odrażającego ?. Możemy się chyba umówić na kawę? Jedna niewinna mała kawa, albo obiad czy kolacja, jutro pojutrze .. jak wolisz. Obiecuję, że nie będę cię ciągnął do łóżka, jeśli masz takie obawy. Będę gentelmenem w każdym calu – mówił dużo i szybko
- Witek......lepiej nie ...
- dla kogo lepiej.. co ty mówisz.. Olka - wpadł jej w słowo – dla mnie na pewno nie lepiej... a i tobie nie było ze mną tak najgorzej ? Czego się boisz ? Męża ? Mnie, że cię skrzywdzę ?
- siebie Witku...... – powiedziała cicho niepewnym głosem

Podniósł palcem jej podbródek tak, że jej twarz znalazła się blisko jego twarzy. Patrzył intensywnie w jej oczy i starał się zrozumieć, co miała na myśli.
- Olka.... posłuchaj...przecież nie musimy się od razu angażować. Rozumiem , masz męża...jest ci....
Położyła mu palec na ustach
- nie mów nic więcej. To nie o niego tu chodzi. Przeżyliśmy ze sobą wspaniałe spotkanie, cudowny seks i.... niech tak zostanie – powiedziała już całkiem opanowana - Wszystko ma swój początek i swój koniec.... Koło się zamknęło....
- nie rozumiem Cię – powiedział rozgoryczonym tonem – ja tu widzę tylko wspaniały początek... bez zakończenia. A raczej z idiotycznym zakończeniem... ale jak chcesz.. – wzruszył ramionami.

Był wyraźnie zły. 

Wzięła już spakowane rzeczy , odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku samochodów. Stał chwilę odprowadzając ją wzrokiem. Zebrał resztę rzeczy i powoli poszedł za nią. Przy samochodzie w milczeniu pakował bagaże, zerkając na nią od czasu do czasu. Kiedy wrzucił do auta ostatnie tobołki, stanął przed nią, wziął ją w ramiona i wtulił twarz w jej włosy.
Nie opierała się, przymknęła oczy i przytuliła się do niego, wdychając jego zapach i czując ciepło jego ciała. 

Było jej trudno się z nim rozstać, a z każdą minutą w jego objęciach było coraz trudniej.

Potrząsnęła głową by wyzwolić się z tego wrażenia, otworzyła oczy i zobaczyła jego wpatrzone w nią bezdenne czarne oczy. 

Wydawało jej się, że widzi w nich nieme pytanie. 
Pokręciła przecząco głową.
- czy możesz mi chociaż dać swój numer telefonu ? – starał się powiedzieć to obojętnym tonem
Ponownie pokręciła przecząco głową. 

Oparł się ciężko o samochód, podniósł jej dłonie i ucałował
- no cóż...... więc do następnego... przypadkowego spotkania – powiedział zimnym, cichym głosem

Nie mogła wymówić nawet słowa przez ściśnięte gardło. 

Uśmiechnęła się blado, odwróciła i powoli zaczęła odchodzić... lecz on dalej trzymał jej dłoń w swoich. Na długości wyciągniętych rąk, kiedy jej dłoń wysuwała się z jego uścisku, w ostatnim momencie zacisnął lekko palce, jakby chciał ją zatrzymać.

Drgnęła, przystanęła, w niepohamowanym odruchu podbiegła do niego i pocałowała go czule. Choć zaskoczony, natychmiast odwzajemnił  pocałunek, ostrożnie, jakby bał się ją spłoszyć. Znów jej język błądził po jego wargach, muskała kąciki jego ust, znów poczuła jak jego ciało przeszedł dreszcz w reakcji na ten zmysłowy pocałunek. 


Ten dreszcz otrzeźwił ją, uzmysłowił jak niebezpiecznie blisko jest od obojętności do namiętności.
- to na pożegnanie – powiedziała szybko, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości – żebyś mnie zapamiętał.
Odwróciła się szybko, żeby nie widzieć wyrzutu w jego spojrzeniu.
- żegnaj kochany.... – szepnęła ledwo słyszalnie sama do siebie

Odeszła prawie biegiem w kierunku swojego samochodu. Czuła, że jeśli choć sekundę zostanie w jego pobliżu złamie się i wszystkie mądre postanowienia diabli wezmą. 

Kątem oka dostrzegła, że zrobił krok w jej kierunku, ale zaraz się zatrzymał. Stał przy aucie i patrzył z daleka jak wsiada do samochodu. Minęło dobre kilka minut zanim zobaczyła w lusterku jak wsiada do swojego auta, z impetem trzaska drzwiczkami i rusza. 
Kiedy mijał jej samochód przyhamował lekko i spojrzał na nią, ale odwróciła szybko głowę, udając, że nie widzi i szuka czegoś w schowku.

Gwałtownie dodał gazu i odjechał w tumanach kurzu. 

Siedziała w samochodzie i patrzyła jak opada za nim kurz.
 

 Oparła głowę na kierownicy, miała kamienną twarz, ale dusza wyła w niej opętańczo.



- * rany boskie .. odjechał... nie zatrzymałam go.. co ja robię.. cholera jasna .. czekałam na niego ponad 20 lat i co .. tak go puściłam?... przecież nigdy go już nie spotkam – dusza łkała na całego – Witeeeek........

- Witeek – jęknęła na głos – Witek, Witek – powtórzyła coraz ciszej.

 Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła się uspokajać. 


*Już dobrze...– przekonywała samą siebie – myśl logicznie ...tak naprawdę będzie lepiej, koło się zamknęło...była niespełniona miłość.... były marzenia... wiele lat.... nieoczekiwane spotkanie...spełniony seks ... zobaczyłam go, poczułam... Był początek i teraz jest koniec.. czego jeszcze chcesz? czego można chcieć w mojej sytuacji.. niczego.. więc myśl logicznie i nie wyj.... i zbieraj się do życia*.

- taaa, więc weź się w garść i zbieraj dupę w troki do szarej rzeczywistości - powiedziała na głos.
- * A mam inne wyjście ?* – uśmiechnęła się smutno.

Odpaliła silnik i rzuciła ostatnie spojrzenie na miejsce, w którym tak wiele się dziś zdarzyło.

- ciekawe.... czy jak przyjadę tu za kilka lat , czy rozpoznam to miejsce ? - pomyślała odjeżdżając powoli.


                                                    **********************************************************
Ulec raz rodzącemu się uczuciu, dawnym marzeniom, namiętności i potem uciec.

Odwaga czy tchórzostwo ?



21 października 2014

odc. 7 - Bo ja jestem wyjatkową kobietą.


Kiedy podeszli do koca, podniosła z torebki telefon i schowała go do wewnętrznej kieszonki. Usiadła na kocu, opierając się o pobliski pień drzewa, wyjęła papierosa i zapaliła, on usadowił się wygodnie w pozycji leżącej układając głowę na jej kolanach.
Milczeli.. ten radosny nastrój gdzieś prysnął, ale dalej było jej z nim dobrze. 
Tu i teraz ....
- często tu przyjeżdżasz ? – zapytał, żeby oderwać ją od jej własnych myśli
- kiedyś przyjeżdżaliśmy tu co rok na całe wakacje, teraz bardzo rzadko, raczej w jesieni na grzyby.

- rozumiem, że przyjeżdżacie rodzinnie, że tak powiem – powiedział opanowanym tonem – ale w tym roku podobno nie ma grzybów, nie uda ci się grzybobranie.
- w tym roku nie przyjechaliśmy na grzyby... - bąknęła
- ale jest jesień a nie wakacje ? – spojrzał pytająco
- w tym roku chciałam wypocząć.. wcześniej nie mogłam przyjechać.. z wiadomych względów. To cichy, spokojny ośrodek nad jeziorem Korzyckim, znam tam każdy kąt, każde drzewo, lubię go....
- no tak .. ale nie nudzisz się ?... nie ma grzybów, nie ma co robić.
- nie tak całkiem, mam tam całą kupę znajomych, obsługa jest ze mną zaprzyjaźniona od lat, a poza tym ...... znajduję sobie różne ciekawe zajęcia jak widać – powiedziała wyraźnie akcentując „ różne”
Roześmiał się szczerze
- fakt.... zajęcia były bardzo ekscytujące..... chyba mam rację ?
Teraz i ona roześmiała się serdecznie
- może masz racje a może nie – odpaliła przekornie – domyśl się
Zrobił obrażoną minę.
- długo tu zostaniesz ?? – zapytał znów po krótkiej przerwie
- nie wiem... może tydzień... może dłużej
- nie masz konkretnych planów, rezerwacji ??
- nie ..– roześmiała się – w moim ośrodku nie trzeba rezerwacji, wystarczy zadzwonić do naszego Włościanina i powiedzieć kiedy się przyjeżdża.. szczególnie teraz w jesieni ośrodek jest prawie pusty....

 - hmmm.. no tak.. nie pomyślałem, że po tylu latach jesteś pewnie zaprzyjaźniona z właścicielami. To tak jak ja, mniej więcej.
 

Nie miała ochoty prostować, że Włościanin to nie nazwisko tylko żartobliwa ksywka kierownika ani wyjaśniać, jakie ich łączą układy.
- a właśnie - wykorzystała okazję, by zmienić temat rozmowy z siebie na niego – jesteś zaprzyjaźniony z właścicielami jakiejś tutejszej posiadłości, ośrodka ???
- taak, mam tu starych znajomych. Od lat prowadzą tu niedaleko elegancki dom wypoczynkowy, bardziej hotel z restauracją. Czasami udaje im się namówić mnie na przyjazd, choć raczej rzadko im się to udaje.
- to, że elegancki to nie wątpię – wyrwało jej się nieopatrznie
- dlaczego ? – zaciekawił się
- hmmmm... cały jesteś taki elegancki, więc i pewnie wypoczywasz w eleganckim hotelu i eleganckim towarzystwie
- wygłupiasz się czy mówisz serio ? – zapytał lekko zdziwiony
- mówię jak najbardziej serio – powiedziała śmiertelnie poważnym tonem – naprawdę jesteś super eleganckim facetem.. tacy nie szlajają się po podrzędnych ośrodkach wypoczynkowych z drewnianymi chałupami zamiast apartamentów, z piachem zamiast eleganckich betonowych ścieżek, czy kąpieliskiem w jeziorze zamiast podgrzewanego basenu.....
 Parsknął śmiechem, podniósł się i zaczął ją łaskotać. Pisnęła odganiając go od siebie, śmiejąc się wesoło.
- to kara za kpiny ze mnie - mówił przez śmiech – to, że mam znajomych z eleganckim hotelem to chyba nie grzech? 

To, że czasami człek zażyje odrobiny luksusu to też nie grzech, ale zapewniam cię, że doceniam urok drewnianych przewiewnych domków, wodorostów zaplątanych w kąpielówki i piasku w butach....
 

Oparł się obok niej o pień drzewa i objął ją ramieniem.
– muszę mieć na ciebie oko – mruknął rozbawiony.
Uśmiechnęła się do niego promiennym uśmiechem i musnęła go delikatnym pocałunkiem w policzek.
- czy dobrze kojarzę te sterty eleganckich walizek w bagażniku twojego eleganckiego samochodu z faktem przyjazdu na wypoczynek do eleganckiego hotelu ?.. czy to może koniec wypoczynku ?
- kojarzysz prawidłowo – pokiwał głową - udaję się właśnie na elegancki kilkudniowy wypoczynek
- hmmmmmmm – to coś mi tu się nie zgadza - zmarszczyła czoło jak w głębokim namyśle

- hmmm??? – spojrzał pytająco
- to gdzie w takim razie elegancka, wysoka blondynka, z dłuuugimi nogami, niewątpliwie żona eleganckiego faceta.?.... powinna siedzieć na przednim fotelu jego eleganckiego samochodu, a chyba jej tam nie ma. .... raczej na pewno jej nie ma.... nie patrzyłaby bezczynnie na bezeceństwa swego eleganckiego mężczyzny. Czyżby elegancka małżonka oczekiwała w eleganckim apartamencie ??
 

Uśmiechał się, ale jego oczy były poważne
- byłem ciekaw czy kiedykolwiek o to zapytasz ? jak na kobietę jesteś strasznie mało ciekawska – patrzył na nią badawczo



 

- bo ja jestem wyjątkową kobietą.....- posłała mu tajemnicze, przeciągłe spojrzenie

- zauważyłem – hmmmm – nawet forma tego pytania nie jest banalna
 

  
Wysunął prawą dłoń przed siebie.
- jak widzisz obrączki nie noszę..
- to akurat o niczym nie świadczy – wpadła mu w słowo
- taaaa – rzeczywiście – wziął w swoją dłoń jej prawą rękę i gładził po palcu, na którym standardowo powinna znajdować się obrączka. - Taaaa.. to nie świadczy o niczym – mruknął – przynajmniej nie we wszystkich przypadkach, w moim jednak tak.


Była totalnie zaskoczona taką odpowiedzią. Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie, nie chciała żeby zobaczył to w jej oczach..
- a gdzież się podziała elegancka małżonka ???? – w głosie jednak dało się wyczuć nutkę zaskoczenia
- elegancka małżonka pozostała przeszłością 7, 9 i 15 lat temu – powiedział niedbale, bawiąc się dalej jej dłonią.
 

Teraz on ukradkiem patrzył na nią i był ciekawy jak zinterpretuje jego odpowiedź. Widział, że zastanawia się nad tym, co powiedział, osiągnął cel, wzbudził w niej zainteresowanie.
W pewnej chwili był nawet zły, że nie pyta go o nic, że kompletnie nie interesują jej żadne informacje o nim. 
Przede wszystkim był zły, kiedy otwarcie powiedziała, że jest mężatką.
Do tej pory nigdy mu to nie przeszkadzało, teraz tak. Teraz było jakoś inaczej. 

W ogóle było jakoś inaczej. 
Jej pytanie dopiero po chwili dotarło do niego
- elegancka małżonka vel eleganckie małżonki ???
- no zdarzyło mi się pomylić kilka razy – odrzekł z zagadkowym uśmiechem – a dokładniej trzy razy.
- dobrze, że nie jesteś saperem – sparowała
- oj... niewiele mi brakowało.. przy drugiej i trzeciej eleganckiej małżonce moje życie przebiegało na skrzynce z podpalonym dynamitem – cień przemknął po jego twarzy na to wspomnienie.
- mam nadzieję, że opuściły cię w mniej dramatycznych okolicznościach niż wybuch tejże skrzynki - zapytała z wyraźną ciekawością
- tak.... opuściły mnie godnie...choć z wielkim hukiem....... unosząc bogate łupy wojenne - zaśmiał się ironicznie.
- no, ale eleganckie dzieci po eleganckich małżonkach powinny ci towarzyszyć w wypoczynku?
- nie mam dzieci – uciął krótko - mówiłem ci, jestem bezpiecznym kochankiem – starał się uśmiechem pokryć zmieszanie.

Zrobiło jej się głupio, teraz dopiero dotarł do niej sens jego słów. 

Nie chciała drążyć tego tematu.
- no to widzę, że masz bogate doświadczenia małżeńskie i chyba nie tylko... nie przypuszczam, że w pozostałych latach żyłeś w celibacie – powiedziała zaczepnie
- no nie... święty nie byłem .. – zaśmiał się - jeśli mam być szczery. Jestem przecież normalnym facetem z normalnymi potrzebami.Ciągle szukałem towarzyszki na dłużej, ale jakoś nie wyszło. Choć w ostatnim czasie żadna z pań nie potrafiła mnie do siebie przyciągnąć.. chyba się starzeję. – westchnął
- eeeee... chyba coś kręcisz – w jej głosie zabrzmiało niedowierzanie - jakoś nie widać żebyś stracił wprawę hmmmm w tych sprawach ... i prawdę powiedziawszy nie wyglądasz na samotnego mężczyznę, wokół którego nie kręci się stado eleganckich bab....
- może i nie wyglądam.. ale tak naprawdę od kilku lat jestem sam.. znużyły mnie te eleganckie puste baby .. jak to raczyłaś nazwać – odpowiedział poważnie.
- ej .. ja powiedziałam tylko eleganckie baby .. resztę sam dodałeś – sprostowała szybko
- widać miałem pecha – skwitował.


- Jakoś mnie to nie wcale nie rusza, że miał pewnie całe stada kobiet – zastanawiała się nad tym, co powiedział – no.... raczej dziwne by było gdyby ich nie miał. Jedna, trzy czy trzydzieści.. co to za różnica?.. no może troszkę jest .... głupio tak pomyśleć, że jest się jedną z wielu...że obmacywało i obcałowywało go dziesiątki bab... no pewnie.. miał czekać na ciebie jedną jedyną przez te wszystkie lata jak dziewic zamknięty w wieży? Puknij się w głowę kobieto. – stłumiła piknięcie zazdrości w duchu. - Ale on dla mnie jest jeden jedyny... 

i to się liczy.


****************************************************
Czasami spotykamy drugiego człowieka… niemal ideał.
Tylko jedna rzecz budzi w nas niepokój.
To jest mężczyzna z przeszłością lub kobieta po przejściach.
Mają na koncie już nie jeden nieudany związek.
Teraz jednak jest z nami … my jesteśmy przecież wyjątkowi…. z nami się uda … na pewno….
Na pewno ? 



18 października 2014

odc. 6 - Na szacunek trzeba sobie zasłużyć..

Leżeli tak przytuleni.. bez ruchu.. bez zbędnych słów. 

Słońce powoli pochylało się nad wierzchołki drzew i powiało jesiennym chłodem.
 

- zgłodniałem... a ty ??
- jak wilk – zaśmiała się
 

Zaczęli zbierać swoje porozrzucane ubrania, po czym każde z nich poszło w inny zakątek jeziora doprowadzić się do porządku. 


Po chwili siedzieli na kocu z apetytem pałaszując zimne już, ale całkiem smaczne kurczaki.
- ale byłam głodna – powiedziała oblizując palce po skończonym jedzeniu.
- już się najadłaś?? Nie wygłupiaj się, zjadaj jeszcze jeden kawałek, sam nie dam mu rady – Witek wskazał na kubełek, jeszcze prawie w połowie zapełniony kawałkami kurczaka.
- nie ma mowy, ani jednego kęsa więcej – zaprotestowała
- tak, tak, oczywiście .. musisz dbać o linię – spojrzał na jej szczupłą i drobną sylwetkę
- akurat – zaśmiała się – gdybym tyle tyła, co jem , byłabym jak kulka... ale na szczęście mogę sobie pozwolić na luksus i jeść ile chcę i co chcę.
- szczęściara – powiedział z zazdrością – więc pomóż mi to zjeść.
- nie ma mowy.. mam dość... najwyżej zostawisz. Nie musisz przecież zjeść wszystkiego.
- nigdy nie zostawiam niedokończonego tego, co zacząłem – powiedział z błyskiem w oku i rzucił się łapczywie na skrzydełko.
Obserwowała go z rozbawieniem jak walczy z kolejnym kawałkiem.

Zadzwonił telefon. Po sygnale rozpoznała, kto dzwoni, lecz przez chwilę zawahała się czy odebrać. 

Czekała ją w domu trudna rozmowa z synem i nie wiedziała czy teraz chce ją rozpoczynać, przy nim.
- nie odbierzesz - zapytał trochę zaczepnie
- oczywiście, że odbiorę, zastanawiam się tylko jak? tymi tłustymi palcami ? - skłamała.
Ostrożnie otworzyła torebkę, starając się niczego nie ubrudzić i wyciągnęła za sznureczek telefon komórkowy.
Szybko przełączyła z głośno-mówiącego na słuchawkę.


- „no, co chciałeś – zapytała zachowując obojętny ton głosu
- nie. wszystko w porządku.. jestem gdzieś w lesie...wrócę wieczorem.
- tak... myślę, że musimy o tym porozmawiać...
- ok.. - dobrze.. będę ostrożna...do zobaczenia wieczorem”
Wyłączyła komórkę i wrzuciła ją do otwartej torebki byle jak. Dobrze widziała, że z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie
- mąż ? – zapytał zimnym tonem
- syn – odpowiedziała ze lekkim uśmiechem

Wzięła jego mydło i ręcznik i poszła do jeziora umyć ręce. 

Szła zamyślona, wolnym krokiem, zastanawiając się, co też ma powiedzieć swojemu ukochanemu synaczkowi.
 

Dopadły ją wspomnienia dzisiejszego poranka. 
Widok brudnego i śmierdzącego męża rozwalonego na niepościelonym, skotłowanym łóżku... jego tłusty biały brzuch wyłażący spod podwiniętej, zmiętej i nieświeżej podkoszulki, opuchnięta od picia twarz -  napawał ją obrzydzeniem. 
Kolejna awantura o wódkę z podpitym już od rana mężem -  jego nieprzytomny samozadowolony wyraz twarzy -  wściekły wzrok syna, kiedy mąż odepchnął ją, gdy chciała mu zabrać puszkę piwa -  potem przepychanka na tarasie pomiędzy ojcem a synem, gdy syn chciał wprowadzić ojca do domku.
 Za wysoko uniesiony łokieć -  za dużo użytej siły -  krew płynąca z rozbitego łuku brwiowego  i szybko siniejące podbite oko małżonka.
Zaskoczona mina męża. 

Jego nic nierozumiejący tępy wzrok był nawet do zniesienia.. w tym stanie pijacy obojętnieją na wszystko, zdążyła do tego już przywyknąć....... ale najgorsze, że w twarzy syna nie widziała skruchy, żalu czy choć odrobiny współczucia, zobaczyła coś okropnego... zobaczyła mściwą satysfakcję.
Wiedziała, że nie zrobił tego umyślnie. Widziała całe zajście, ale wyraz oczu  syna przeraził ją, uświadomił, że tych dwóch mężczyzn jej życia nie łączy nic.. ale jeśli już to nienawiść zawoalowana poprawnym wychowaniem.
tak naprawdę to tylko moja i wyłącznie moja wina - pomyślała z goryczą – nie trzeba było mówić synowi jak to „ wspaniale” zachlany non-stop mąż opiekował się nią po powrocie ze szpitala - nie wiem, może źle postępowałam, może naprawdę nastawiałam Filipa przeciwko ojcu - westchnęła ciężko - kurna, starałam się być i matką i ojcem i kumpelką.. chyba za dużo chciałam a wyszło z tego jedno wielkie g..... A teraz sama nie wiem jak mam z nim rozmawiać, jak przekonać, że syn powinien szanować swego ojca.
Szanować – przypomniała sobie jak jej kiedyś odpowiedział, gdy robiła mu wyrzuty, że odnosi się do ojca lekceważąco – na szacunek trzeba sobie zasłużyć .. powiedział wtedy..

Witek patrzył za nią, jak odchodziła w kierunku jeziora. Jakaś smutna i zamyślona. 

Nie było nic szczególnego w tej rozmowie telefonicznej z synem.. ot zdawkowa rozmowa, trochę może za zdawkowa i sucha..ale nic nadzwyczajnego. Jednak natychmiast zauważył, jak zmienił się jej nastrój. Skurczyła się w sobie, oklapła, wydawała mu się tak krucha i delikatna.
Zerknął na otwartą torebkę, komórka leżała na samym wierzchu.
Ona ciągle stała nieruchomo nad samym brzegiem jeziora. Nie widziała jak szybko ukradkiem sięgnął po komórkę, z nerwowym pośpiechem przeszukiwał połączenia, a potem zapisywał numer na kawałku serwetki. Zrobił to impulsywnie, bez zastanowienia. 

Odłożył komórkę z oddechem ulgi, że nie został przyłapany na szperaniu po jej rzeczach, ale i poczuciem wstydu. Trzymał chwilę serwetkę w ręce, jakby zastanawiając się, co ma z nią teraz zrobić, wyjął zapalniczkę, zbliżył płomień do serwetki, ale szybko cofnął. Starannie poskładał serwetkę i schował do portfela.

Popatrzył w kierunku jeziora. Ola stała bez ruchu zatopiona w myślach. 


 Ocknęła się, gdy dotknął jej ramienia. 
 Dopiero teraz zorientowała się, że stoi tu dłuższą chwilę, dalej z brudnymi rękami.
- czy mogę skorzystać z mydła – zapytał jakby nigdy nic.
- zjadłeś już wszystko? – zapytała, podając mu mydło
- oczywiście – wypiął brzuch do przodu i pogłaskał się po nim - nie chciałem ci przerywać podziwiania krajobrazu.

Nachyliła się nad taflą wody i zanurzyła w niej ręce. Była zimna, orzeźwiająca. On też nachylił się nad wodą i starannie, wręcz pedantycznie zaczął myć ręce. 

Spojrzała na niego i nie mogła oderwać wzroku od ruchu jego rąk.
- rzeczywiście jesteś chirurgiem... i to widać, że praktykującym – powiedziała z lekkim uśmiechem – zawsze tak myjesz ręce jak przed operacją ?
Zaśmiał się głośno
- ano.. zboczenie zawodowe
Podał jej mydło, potem ręcznik.




Objął ją lekko i przytulił, kiedy wracali wolnym krokiem.

 - dopadła cię szara rzeczywistość? - na wpół stwierdził na wpół zapytał.


 Kiwnęła twierdząco głową i przytuliła się do jego ramienia bez słowa. 





*****************************************
Ja Rodzic

Uczymy nasze pociechy szacunku do innych ludzi .

Uczymy szacunku do Rodziny: do rodziców, do rodzeństwa, do Dziadków, Babć , Ciotek, Wujków  i całej rodziny.

Nasze pociechy uczą się, obserwują, patrzą i zaczynają samodzielnie myśleć. 
I nagle okazuje się, że ich pojęcie szacunku jest niezupełnie zgodne z naszymi oczekiwaniami.

Idealny Rodzic ..... zadaje sobie pytanie czy źle nauczyliśmy nasze dzieci ?
czy może one inaczej bardziej świeżo, intuicyjnie czują kogo należy szanować a nie  obdarowują szacunkiem kogoś kto na niego po prostu zasługuje ? 





16 października 2014

odc. 5 - zdradziłaś męża pierwszy raz w życiu ?


Sięgnął ręką i nakrył ich ciała miękkim polarowym pledem, kiedy zauważył, że podmuch wiatru przeszył ją zimnym dreszczem. 
Otulił ją pledem, podłożył jej swe ramię pod głowę. Przyjęła te gesty bez protestu, ułożyła się wygodnie, nie chciała jeszcze wstawać, wiedząc, że wszystko to pryśnie lada chwila jak sen.

- słuchaj.. co miało znaczyć „ mało używana”? – zapytał nagle
- * szlag.... a miałam nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi.... że też musi być taki czujny* – skrzywiła się
- hmmmm..... no to, co znaczy – burknęła pod nosem
- masz bliznę po cesarskim cięciu, znaczy masz dziecko, co prawda nie widzę obrączki na palcu – podniósł jej dłoń. 

– ale zakładam, że byłaś kiedyś mężatką - drążył z uporem temat
- jestem mężatką – przerwała mu

Gwałtownie spojrzał na nią. Był wyraźnie zaskoczony i jeszcze coś...

Wydawało się, że zauważyła wyraz zawodu w jego oczach.
- w stałym związku?? – zapytał po chwili przerwy
- można tak to nazwać – odpowiedziała krótko
- możesz troszkę jaśniej !!?!!? – zapytał już wyraźnie zirytowany
- no, czego nie rozumiesz??? – tym razem ją to zdenerwowało - jestem mężatką od 20 ponad lat, mam syna już całkiem dorosłego, a jak ogólnie wiadomo nie wszystkie małżeństwa, które dalej są małżeństwami żyją ze sobą w idealnej zgodzie i harmonii, upajając się seksem co noc.. Zresztą to chyba nie jest twój problem.. raczej mój i mojego sumienia... czy coś jeszcze jaśniej ci powiedzieć??
 

Naburmuszony sięgnął po papierosa.
- taaaa..... nie .. nie trzeba.. rozumiem.... kolejny mały skok w bok – wysyczał przez zęby zaciągając się głęboko dymem.
- nie do końca rozumiesz... ale to nieistotne....powiedziałam, że Mało używana – zaśmiała się sarkastycznie – pierwszy skok w bok ...... i ostatni - dodała ledwie słyszalnie.
 

Patrzył gdzieś daleko przed siebie
– chyba nie chcesz przez to powiedzieć, że zdradziłaś męża pierwszy raz w życiu ???... tu... teraz.. ze mną?? – zawiesił głos - trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę twój temperament – powiedział kpiąco.
 

Teraz ona sięgnęła po papierosa i zapalając go, powiedziała zimno.
- nie musisz w nic wierzyć.....nikt ci nie karze.. zadałeś pytanie... otrzymałeś odpowiedź. - może nawet lepiej, że tak myślisz – dodała znużonym głosem – przypadkowe spotkanie.. przypadkowy seks... epizod .....

Wpatrywał się w nią. Jego napięta twarz łagodniała jakby zaczynał rozumieć prawdziwy sens jej słów. 

Podniósł jej twarz, patrzył jej prosto w oczy..
- ty poważnie mówisz....pierwszy raz ?? – zapytał cicho, wolno cedząc słowa..
Nie mogła uciec przed jego magnetycznym spojrzeniem, trzymał ją na uwięzi, wymagał natychmiastowej odpowiedzi.
- poważnie – powiedziała szczerze

Kiedy usłyszała własny głos, aż zawyła w duchu ze złości – *cholera jasna, co mnie podkusiło żeby być taka w dupę szczera....co ja już kłamać nie umiem przy nim ? .... dziewica orleańska się znalazła, a on rycerz w srebrnej zbroi, co przybył z daleka po 25 latach i ją zdobył..... ale on o tym nie musi wiedzieć !!!!... powinno tak zostać jak pomyślał.. kolejny skok w bok i po kłopocie... *. – wściekała się na siebie.







Oprzytomniała, kiedy poczuła jego ciepły, czuły pocałunek. 

Cała złość odeszła nagle i znów poczuła się błogo w jego ramionach.

 Leżeli tak przytuleni .. bez ruchu ... bez zbędnych słów. 




 
              

********************************************************************
Zdradzamy z najróżniejszych powodów i w najróżniejszych sytuacjach życiowych.

                   Jedne zdrady są potępiane przez nas całkowicie, inne potępiamy ale wykazujemy duże zrozumienie.

            O zdradzie z ciekawością czytamy tylko w opowiadaniach lub książkach.

                Czy życie czasami potrafi napisać fabułę równie ciekawą jak w książce? 





13 października 2014

odc. 4 - ... świat zawirował i wybuchł milionem gwiazd ...

   *  *  *  *  *       
motyw na dziś  -- https://www.youtube.com/watch?v=v2AKJV_o2CM              
 *  *  *  *  *    
                      
Chciała wysunąć się spod niego, jednak on przytrzymał ją leciutko i cicho powiedział
- nie uciekaj…. dobrze mi z tobą
- raczej we mnie – wyrwało się jej
- w tobie też – diaboliczny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Jednym sprawnym ruchem przekręcił się na bok, przytrzymując ją blisko siebie, ułożył ją też na boku…. twarzą w twarz.
Kiedy śmiejąc się zaplatał swoje nogi z jej nogami w dziwacznym przekładańcu, poczuła znów falę gorąca.
Cały czas był w niej, pulsował. Poczuła jak po każdym jej najmniejszym ruchu, jego ciało reaguje impulsywnie.
- jesteś cudownie ciasna – wyrwało mu się wraz z cichym jękiem po kolejnym jej poruszeniu. – jak się taka uchowałaś??
- mało używana – odpaliła bez namysłu i pożałowała tego natychmiast.


Zaśmiał się gardłowo i przyciągnął ją do siebie.
- ej…. rozrabiasz – upomniała go ze śmiechem, czując go w sobie coraz intensywniej
- to nie ja.. to on chuligani – przyjął jej lekki ton
- znaczy się on to chuligan ?
- .. ahmmmm – chuligan – potwierdził kiwnięciem głowy
- ty chuligan… uspokój się – powiedziała gdzieś w kierunku ich splecionych nóg
- kiedy on nie może przy tobie zachować spokoju – powiedział zupełnie już poważnie Witek.
 

Popatrzyła czule na jego całkiem poważną twarz, patrzył na nią z taką intensywnością jakby chciał prześwietlić ją na wylot.. Spłoszona szybko przymknęła oczy bojąc się, że rzeczywiście może coś z nich wyczytać. 
Spod przymkniętych powiek przyglądała się tej twarzy ze swoich snów sprzed lat. 
Ileż to razy zastanawiała się jakby im było razem gdyby ułożyło się inaczej, ileż razy rozpamiętywała ich ostatnie spotkanie i co w nim było nie tak, ileż razy zastanawiała się, jakim byłby kochankiem? – teraz przynajmniej na jedno z tych pytań znam odpowiedź… lepiej późno niż wcale ? – uśmiechnęła się lekko.

Zauważył jej lekki uśmiech, choć nie miał pojęcia, czego dotyczył. 

Dla niego był jak zaproszenie.
 

Subtelnie i powoli zaczął ją pieścić, muskając pocałunkami jej najczulsze miejsca i tylko raz na czas pozwalał swojemu „chuliganowi” na małą akcję zaczepną. 

Delikatnie odwzajemniane pieszczoty, pocałunki namiętne, ale już nie żarłoczne, raczej bardziej zmysłowe, narastające powoli pożądanie coraz bardziej zbliżało ich do siebie.
Pozwalali swoim ciałom napawać się rozkoszą płynącą z tego zbliżenia. Nie zastanawiali się, dali się ponieść tej chwili, tej fali namiętności.
Byli przepełnieni dojrzałym pożądaniem, ich ciała płonęły równym żarem, oczekiwały zaspokojenia. 

Kiedy oboje byli gotowi, wyczuła, że to ona teraz powinna przejąć inicjatywę. Ostrożnie, żeby nie uwolnić „chuligana„ ze swego wnętrza, ułożyła Witka na wznak, po czym znalazła się na nim. 
Delikatnie rozpoczęła lekko unosić się i opadać, cały czas pieściła jego tors, a on odwzajemniał się cudowną delikatną pieszczotą jej piersi. Kiedy podniecenie narastało za bardzo, lekko pociągał ją do siebie i przytulał, dając sobie i jej jeszcze dodatkową chwilę na rozkoszowanie się tą  namiętnością.
 W końcu poczuła przypływ ostatecznej fali podniecenia, którego już nic nie było w stanie uspokoić.
Silny uchwyt jego dłoni na jej pośladkach…… rozkosz z całowanych i pieszczonych piersi….. ruch w bok…. w głąb…. płynne ruchy w górę… w dół…coraz szybsze…coraz mocniejsze i intensywniejsze do granic wytrzymałości ...



  …. świat zawirował i wybuchł milionem gwiazd.
  
 Opadła bez tchu na jego pierś, a on przytulił ją mocno.


  Kiedy ich oddechy się uspokoiły zapytał
- pamiętasz, „Komu bije dzwon”?
- taaak – odpowiedziała z rozmysłem na to pytanie pozornie bez związku
- czy…. czy ty też czułaś?.. czy to było jak???….. – …. nie dokończył
Położyła mu palec na ustach, wiedziała, co chce powiedzieć
- tak…… to tak było…… ale bardziej jak wybuch supernowej
 

Uśmiechnął się i patrząc w jej oczy bardzo poważnie powiedział
- a wiesz, że nigdy nie wierzyłem Hemingway ‘owi . Do dziś…..
- ja mu wierzyłam... na słowo….. – roześmiała się – w końcu te kilka przypadków na miliony mogą się zdarzyć. Statystycznie.
- ach ty przypadku statystyczny – uśmiechnął się łobuzersko.
- bosssze.. nawet uśmiech ma taki sam jak dawniej.. jak łobuziak złapany na psocie wpadnę jak śliwka w kompot kiedyś przez ten jego uśmiech…… – pomyślała z rozrzewnieniem – jakie kiedyś… opanuj się kobieto – upomniała się w myślach – nie będzie żadnego kiedyś..

Sięgnął ręką i nakrył ich ciała miękkim polarowym pledem, kiedy zauważył, że podmuch wiatru przeszył ją zimnym dreszczem.
Otulił ją pledem, podłożył jej swe ramię pod głowę.
Przyjęła te gesty bez protestu, ułożyła się wygodnie, nie chciała jeszcze wstawać, wiedząc, że wszystko to pryśnie lada chwila jak sen.



    **************************************************
       " Akt seksualny można zaliczyć do  typu reakcji - wybuchowa"
 Antoni Kępiński


.... coś w tym jest :D
                         


 

9 października 2014

Odc. 3 - ...zapomniała, że tak może być

Wraz z falą gorąca ogarniającą ją od czubków włosów do stóp nadeszła fala paniki  - ogień i ćma..... spłonę.......

Pieszczota była coraz bardziej wyraźna i intensywna, jego dłonie błądziły po jej karku, piersiach, brzuchu... Kiedy nachylił się do niej i zaczął całować jej kark a potem piersi, odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. Siedziała jak sparaliżowana nie wykonując żadnego ruchu, ale jej ciało coraz bardziej poddawało się pieszczotom. Poczuła jego rozpalone, podniecone ciało, gdy przytulił ją do siebie, zamykając ją całą w swoich ramionach.

Otworzyła oczy i zobaczyła wpatrzone w nią jego płonące żarem oczy.
- kochaj się ze mną??..– ledwie słyszalne pytanie zawisło pomiędzy ich ustami - będę bardzo ostrożny – dodał delikatnie pieszcząc jej piersi.
- dobrze – wyszeptała w tą napiętą ciszę.
rany boskie..... to jakieś szaleństwo....... co ja wyprawiam?... w co ja się pakuję... – zdążyła pomyśleć zanim jego pocałunek odebrał jej resztki zdrowego rozsądku.

Ale na odwrót było już za późno, pragnęli siebie nawzajem, byli siebie głodni coraz bardziej i bardziej.
Odkrywali każdy kawałek siebie nawzajem z dreszczem podniecenia. Na każdy dotyk reagowali, jakby to był pierwszy raz w życiu.
Wszędzie czuła jego gorące pocałunki a jego dłonie objęły ją całą w posiadanie bezapelacyjnie.
Odwzajemniała mu pieszczoty z żarem, jakiego nie spodziewałaby się po sobie.
Był silnym facetem, manewrował jej ciałem z dużą wprawą, ale i delikatnością.
Kiedy dotarli do granic pożądania i poczuła jak powoli wsuwa się w nią, jęknęła cicho z rozkoszy. Wydawał się jej ogromny, wypełniał ją całą, czuła każde jego drgnięcie, każde najmniejsze poruszenie.
Przy każdym kolejnym jego ruchu pragnęła go bardziej, głębiej, mocniej....
nie mogła powstrzymać pomrukiwania z rozkoszy.
Widziała jego przymglone pożądaniem oczy i słyszała szybki gwałtowny oddech przerwany głębokimi jękami.

Zjednoczeni we wspólnym ruchu jak jedno ciało, szybko i gwałtownie zbliżali się do ostatecznego spełnienia.
Jego ciało drżało...
ona pod ostatnimi pchnięciami wyprężyła się jak struna, gwałtownie objęła go nogami i przycisnęła do siebie.
Spazm jej ciała wyraźnie świadczył o cudownym orgazmie, którego doświadczała.
Jego przeciągły niski wibrujący jęk uświadomił jej, że i on dotarł do szczytu.
Uczucie rozlewającej się wszechobecnej potężnej rozkoszy w każdym centymetrze jej ciała było dla niej zaskoczeniem.



Nie odczuwała tego od lat, ba ..... zapomniała, że tak może być.


Oparty na łokciach, patrzył na nią jeszcze lekko przymglonym wzrokiem. 
Objęła jego szyję ramionami i przytuliła się z całych sił. Ich usta odnalazły się w delikatnym pocałunku.
Trwali tak w uścisku, czuła ciężar jego ciała, jego bliskość.
Czuła jak powoli gwałtowna rozkosz jest zastępowana uczuciem błogości.
 

Nie miała ochoty o niczym myśleć, chciała tak zostać w jego ramionach do końca świata.

- Nic, co piękne nie trwa wiecznie – pomyślała, gdy wyrzuty sumienia zaczęły powarkiwać - no to ładnie się zachowuję.... .kochałam się z facetem, którego spotkałam godzinę temu na drodze... chyba całkiem mi odbiło.....
nie no... dziwka po prostu.. powiedzmy to sobie szczerze... boooosze ..gorzej...po prostu koncertowa idiotka..
  bez zabezpieczenia!!!!!!! - wyrzuty sumienia pokazały uzębienie w całej okazałości. i warczały już bardzo głośno - Ale jak się kochałam..... mmmmm.....cudownie...
Wspomnienie rozkoszy zapędziło wyrzuty sumienia do budy.
 

Jak przez mgłę uświadomiła sobie, że na moment przed tym jak wszedł w nią szepnął jej coś, że z nim jest 100 % bezpiecznie. W tamtym momencie to zapewnienie wystarczyło całkowicie, teraz zaczęła być ciekawa, co to miało niby znaczyć.
ehhhh – westchnęła

Poruszył się na jej westchnienie, zwalniając uścisk.
- trzeba ubrać to moje bezwstydne nagie ciało.... tym bardziej, że nie ma, czego pokazywać - stwierdziła zerkając na siebie krytycznie.

Chciała wysunąć się spod niego, jednak on przytrzymał ją leciutko i cicho powiedział
- nie uciekaj.... dobrze mi z tobą
- raczej we mnie - wyrwało się jej
- w tobie też – diaboliczny uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Jednym sprawnym ruchem przekręcił się na bok, przytrzymując ją blisko siebie, ułożył ją też na boku.... twarzą w  twarz. Kiedy śmiejąc się zaplatał swoje nogi z jej nogami w dziwacznym przekładańcu, poczuła znów falę gorąca.


                                                         ********************************************************

Jesteśmy rozsądni, odpowiedzialni za swoje czyny.

Tego wymagamy od siebie i od innych.

Przychodzi jednak taki moment, że rozsądek ulega i poddajemy się tej jednej jedynej magicznej chwili.

Czy tak jest tylko w opowiadaniach z podtekstem erotycznym ? 





6 października 2014

Odc. 2 - ...stara miłość nie rdzewieje...


Wstał energicznie, podał jej torebkę z ziemi i wyciągnął do niej rękę. 
Podała mu dłoń odruchowo.

Kiedy doszli do jego samochodu, otworzył bagażnik pełen waliz i toreb. Kosmetyczka, czysta koszulka, ręcznik i inne drobiazgi wylądowały w jej rękach.
- miałem zjeść coś po drodze – wskazał siatkę wypakowaną KFC - ale jakoś zeszło, skoro zamierzasz tu nocować – zaśmiał się – może zjesz coś ze mną? 

Powiedział to naturalnie i swobodnie, ale gdzieś tam dało się wyczuć napięte oczekiwanie na jej odpowiedź. 
Kiwnęła bez przekonania głową. 
W kilka chwil obok samochodu wylądowała cała sterta rzeczy jak na planowany piknik.
- cola czy mineralna ? - zapytał wkładając do wiklinowego koszyka kubełek z KFC, serwetki i inne drobiazgi.
- mineralna – odpowiedziała już solidnie rozbawiona całą tą błyskawiczną akcją żywnościowo-higieniczną. 

  
Poszli obładowani w stronę położonego poniżej jeziora, częściowo tylko widocznego zza pasa lasu.


Było to piękne miejsce. Małe jeziorko, oczko wodne wśród zieleni, obrośnięte zaroślami i lasem.
 
Niedaleko brzegu na lekkim stoku, zalana słońcem położona była  mała polanka ledwo widoczna wśród drzew, do której jednak musieli się przedrzeć przez zarośla. 



Kiedy dotarli na miejsce i rozłożyli się na polance, a mężczyzna poszedł do jeziora zmyć z siebie zapach benzyny, Olka siedząc wygodnie na kocu patrzyła za nim z cała furą mieszanych uczuć.
To było jak powrót do przeszłości, wspomnienia wracały coraz ostrzejsze, wyraźniejsze i coraz bardziej czułe. Musiała się pilnować by w jej oczach nie pojawił się ten wyraz czułości i bliskości.
*Najzabawniejsze jest to, że ja dla niego jestem obcą, spotkaną przypadkowo kobitką - roześmiała się cicho.*

Zastanawiała się, czemu biernie zgodziła się z nim zostać na tym „pikniku”
*
stara miłość nie rdzewieje – pomyślała ironicznie, lecz szybko uświadomiła sobie, że to chyba nie tylko to, że on dalej działa na nią jak ogień na ćmę. - żebym tylko nie spłonęła jak ta ćma – upominała się w duchu – a co mi zresztą zależy...... teraz nie mam już 20 lat... nie jestem w nim szaleńczo zakochana... nie mam nic ani do zyskania, ani do stracenia, a to tylko przypadkowe spotkanie bez konsekwencji. Hmmmmm.....Nawet całkiem ekscytujące*.
 
Wracał sprężystym krokiem w jej kierunku, z przewieszonym ręcznikiem przez szyję, z wilgotną skórą i lekko mokrymi włosami, w których lśniły kropelki wody. Z impetem padł na kolana tuż przed nią otrzepując się jak pies z wody a kropelki poleciały na wszystkie strony.
Klęknęła i ręcznikiem zaczęła wycierać jego włosy, dość mocno i energicznie.
Poddawał się cierpliwie temu zabiegowi do momentu, kiedy suche już włosy zaczęła przeczesywać delikatnie palcami.
Podniósł ręce i przytrzymał jej dłonie na swoich włosach, powoli zsuwając je na kark. Gładziła go po karku wyczuwając jeszcze resztki wilgoci, a on nie wypuszczał jej dłoni ze swoich jakby w obawie, że ta pieszczota się skończy. Kiedy już oderwał ręce od jej dłoni, objął ją w talii i przyciągnął do siebie, gładził jej ramiona i szyję, ustami wędrował od karku do jej ust.
Ogarniała ją fala gorąca, ale w ostatnim momencie odwróciła głowę umykając przed pocałunkiem. Chciała się odsunąć, jednak jego dłonie przytrzymały ją zdecydowanie i jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. Syknęła z bólu i gwałtownie się odsunęła. 
Popatrzył na nią zaskoczony.
- co się stało?..... coś ci zrobiłem? – zapytał z lekką paniką w głosie.
 
Zrobiło jej się głupio i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przecież nie zamierzała go wtajemniczać w intymne szczegóły swojego życia. *Że  że tez mi się wyrwało – była na siebie wściekła – cholera ...... co ja mam mu niby powiedzieć?*
 Patrzył na nią wyczekująco.
- nie nic.. oj coś mnie tam lekko zabolało, nic ważnego – starała się powiedzieć to uspokajającym tonem.
- coś kręcisz – przyglądał się jej badawczo.
- no naprawdę nic wielkiego.. każdy z nas ma jakieś bolączki.. w tym wieku – zaśmiała się.
Widziała, że absolutnie jej nie wierzy.
Aby zyskać na czasie wyjęła papierosa i zapaliła powoli. Sięgnął też po papierosa, zapalił, ale dalej nie spuszczał z niej wzroku, wyraźnie oczekując na odpowiedź.
-  coś ci zrobiłem? – zapytał jeszcze raz
*Jakbyś ty pamiętał, co mi zrobiłeś to byś się dopiero wystraszył – pomyślała przekornie.*
-  no chyba nie oczekujesz, że zacznę ci opowiadać o swoich dolegliwościach i swoim życiu, na to chyba znamy się trochę za mało – zdenerwowała się.
-  mam wrażenie, jakbyśmy się znali wieki – mruknął pod nosem - w sumie możesz chyba powiedzieć. Obiecuję, że nikomu nie zdradzę. Chcę tylko być pewny, że nie zrobiłem ci najmniejszej krzywdy.
-  a co Ci tak na tym zależy?? –
-  właśnie nie wiem..... ale zależy mi – powiedział sam się nad tym zastanawiając przez moment.
Milczenie wydłużało się w nieskończoność, a on czekał na jej odpowiedź.
Westchnęła.
-  nie są to sprawy, którymi interesują się faceci.. przynajmniej nie tacy uparci i szarmanccy jak Ty.......Ale ok. Jak chcesz...Zaraz ci będzie głupio o tym słuchać. Niedawno przeszłam operację piersi.
Uchwyciła jego szybkie spojrzenie na swój biust.
-  mam obie – zaśmiała się dziwnie - ale blizny nie są całkiem wygojone. Po prostu zabolało, kiedy mnie mocno przytuliłeś.. Ot i cała wielka tajemnica.
-  guz? – zapytał poważnie
-  taaaaa – na szczęście nie złośliwy - starała się uśmiechnąć
-  kiedy?
-  ponad miesiąc temu...
-  pokaż – powiedział stanowczym tonem, patrząc na nią zachmurzonym wzrokiem.
-  no chyba zwariowałeś... – żachnęła się gwałtownie - chyba ci się nie wydaję, że wywalę przed tobą swoje piersi do oglądania... oszalałeś całkiem?

Zapadła niezręczna cisza.
-  słuchaj.... ja mówię jak najbardziej poważnie. Jestem lekarzem, po miesiącu powinno być już całkiem zagojone. Jeśli cię boli, coś jest nie tak... muszę to obejrzeć. Znam się na tym............
Zerwał się gwałtownie z koca, sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyjął wizytówkę z portfela i podał jej kłaniając się.
-  przepraszam za nietakt, dawno powinienem się przedstawić
-  Witold Wejhardtt – chirurg - specjalista chirurgii onkologicznej i plastycznej – przedstawił bardzo oficjalnie.
* wiem.. wiem Witek – uśmiechnęła się w duchu – że jesteś lekarzem też wiem, ale że tak daleko zaszedłeś.. no no.. całkiem nieźle – stwierdziła, przelotnie patrząc na wizytówkę z całą długą listą tytułów naukowych*.
-  Aleksandra Radziewicz - powiedziała dość niewyraźnie, podając mu rękę
W ostatniej chwili ugryzła się w język, żeby nie przedstawić się pełnym podwójnym nazwiskiem. Nazwisko panieńskie miała dość charakterystyczne, mógł coś zapamiętać i skojarzyć.. a tego chciała uniknąć.
-  Pani Aleksandra, bardzo mi miło – powiedział całując jej dłoń. – Oleńka....
-  ja naprawdę jestem lekarzem. Muszę to obejrzeć – powiedział kategorycznym tonem - a tak w ogóle to, kiedy byłaś u lekarza na kontroli?
-  2 tygodnie temu.... i wystarczy
-  Olka, nie bądź dziecinna
-  Nie...
-  potraktuj to jako wizytę kontrolną
-  Nie! – powiedziała twardo - . zresztą raczej trudno to uznać za gabinet lekarski a ty do tej pory występowałeś w troszkę innej roli – dodała patrząc na niego z przekornym uśmiechem
-  dobra...... – usiadł przed nią na kocu – przyznaję, dzisiejsze nasze spotkanie jest raczej --  dziwne.... mnie przytrafia się coś takiego pierwszy raz w życiu. Działasz na mnie w sposób, którego nie czułem od wielu, wielu lat... Mam cię ochotę trzymać w ramionach i nie wypuszczać ani na chwilę – mówił cicho, jakby z trudem – nie wiem czemu tak się dzieje, nie wiem czemu akurat z tobą.

Nie patrzył na nią, jego wzrok błądził gdzieś daleko.
-  ale wiem jedno....zależy mi żeby było w porządku.. – popatrzył nią z dziwnym wyrazem oczu, którego nie potrafiła określić.. mieszanina wrażliwości i stanowczości.
Złagodniała pod tym spojrzeniem, to co usłyszała, a raczej to, że to usłyszała było zaskoczeniem i to sporym
* kuuurcze......ale pięknie łga, aż miło posłuchać..... facet, który tak ładnie potrafi mówić o odczuciach, aż dziw ze tacy jeszcze istnieją.... *

Kiedy zdecydowanym ruchem zdjął z niej bluzkę, nie protestowała już więcej. Sama rozpięła biustonosz i odłożyła go spokojnie na bok. Przez moment miała odruch, aby się schować, ukryć poranione piersi przed jego wzrokiem, ale opanowała się wmawiając sobie
*....tylko spokojnie.. zachowuj się jak u lekarza...*
-  obie?? – zapytał zdziwiony
-  niestety
-  hmmmmm – mruknął pod nosem całkowicie skupiony na oglądaniu blizn pooperacyjnych
-  bardzo ładne cięcia – pochwalił – po wygojeniu nie powinno być żadnych śladów –  trafiłaś do dobrego specjalisty – powiedział z uśmiechem
 kiwnęła głową
– szef kliniki operował
Starannie i dokładnie badał jej piersi, o wiele bardziej delikatnie niż typowy lekarz na wizycie. Dłuższą chwilę przyglądał się źle gojącemu się fragmentowi blizny, sięgnął do saszetki po etui z okularami, założył eleganckie okulary i zaczął delikatnie badać bliznę.
Lekko syknęła, gdy dotknął wrażliwego miejsca.
Spojrzał na nią znad okularów poważnym i stanowczym wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu
- słuchaj Ola, musisz jak najszybciej pojechać do lekarza, żeby wyjął szew... z tego, co widzę....
-  jaki szew?? – zapytała zaskoczona – przecież wszystkie szwy zostały wyjęte dwa tygodnie temu
-  właśnie o to chodzi, że nie wszystkie..... został jeden szew lub fragment jednego.....
-  a to........ – żachnęła się gniewnie
-  spokojnie, nie denerwuj się, to nic wielkiego. Sam bym to usunął w tej chwili, ale nie mam żadnych narzędzi przy sobie, a nie chciałbym nic spaprać. – powiedział chowając okulary do etui.
*Wyglądał jak profesor w tych okularach..... całkiem mu do twarzy w tej oznace wieku dojrzałego - pomyślała zupełnie nie na temat.*
-  dobrze, pojadę jutro do Bytowa, jest tam podobno całkiem niezły szpital
-  obiecujesz??
-  oczywiście – kiwnęła głową.

Patrzył na nią uspokajająco, delikatnie muskał dłońmi jej piersi, wodził palcami wokół sutków.
Ten dotyk nie miał już nic wspólnego z badaniem, a jej ciało natychmiast wyczuło różnicę. 

Wraz z falą gorąca ogarniającą ją od czubków włosów do stóp nadeszła fala paniki
* ogień i ćma..... spłonę.......*




*******
****************************************************

 "stara miłość nie rdzewieje " - jak głosi przysłowie

podobno przysłowia są mądrością narodów.

Tylko na ile są one prawdziwe ??





2 października 2014

Odcinek 1 - ...nawet porozpaczać nie można spokojnie...


  Siedziała na poboczu polnej drogi, zastanawiając się, co ma zrobić z tym wszystkim.
Sytuacja tym razem ją przerosła. Niedawne obawy związane w operacją, ból i przede wszystkim brak oparcia w tak zwanym małżonku po raz kolejny uświadomiły jej, że tak naprawdę jest samotna i kolejny raz musi poradzić sobie sama. Tylko, że tym razem nie ma ani motywacji ani ochoty do kolejnych bojów z życiem. Od lat nie była tak zniechęcona życiem i zmęczona.


  
Głęboko zaciągnęła się papierosem i wystawiła twarz do jesiennego słońca.
Przymykając oczy słuchała cykania świerszczy i szumu pobliskiego lasu. Ostatnie jesienne dni były upalne, nagrzane powietrze pachniało jednak już jesienią i tym wspaniałym zapachem wrzosów i opadających liści.
Tu i teraz było jej cudownie, starała się przez chwilę nie myśleć o niczym, zachować ten spokój i to ciepło w sobie na długie zimowe wieczory.
Nie zwróciła uwagi na narastający warkot nadjeżdżającego samochodu, dopiero, kiedy warkot ustał i trzasnęły drzwiczki, lekko przez ramię spojrzała na drogę.
Tuż za jej samochodem tarasującym polną drogę zatrzymał się czarny Jeep, wysiadł z niego mężczyzna, obejrzał jej samochód i skierował się w jej stronę energicznym krokiem. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się sarkastycznie. 




* a to pech.. nawet porozpaczać nie można spokojnie * - pomyślała – „ będę się musiała ruszyć i coś wymyślić *




 



 




 Mężczyzna stanął za jej plecami i uprzejmie zapytał
- czy mogłaby Pani przestawić samochód? Tam.. kawałek dalej jest na tyle szeroko, że .. - zamilkł nagle widząc brak reakcji z jej strony - Trochę mi się spieszy.- dodał
lekko zniecierpliwionym głosem.
- nie mogłabym – odpowiedziała krótko.
Na moment go zatkało.
– Nie rozumiem – burknął pod nosem.
Nie odwracając głowy wyciągnęła rękę podając mu kluczyki.
– nie ma benzyny, nie pojedzie..... może Pan z nim zrobić, co Pan chce, może go Pan nawet zepchnąć do jeziora – powiedziała zrezygnowana.
Powoli zrobił krok biorąc z wahaniem kluczyki z jej ręki.
Spojrzała na niego osłaniając ręką oczy od słońca i zamarła.
*rany boskie to przecież niemożliwe!!!!!!!!.. czy to jakieś fatum – pomyślała w popłochu?- przeciez to nie może być on.. po tylu latach takie spotkanie... tu ? .. w środku tucholskiego lasu ?? ... nie.. to niemożliwe *
Spojrzała ponownie na niego, aby upewnić się, że nie ma omamów wzrokowych, ale nie,..... stał obok niej, gapił się na nią z niepewnym wyrazem twarzy, widać mocno zakłopotany.
- ach tak – powiedział, po czym powoli odszedł w kierunku stojących samochodów.
Patrzyła za nim chwilę, starając się usilnie przywrócić równowagę umysłu i uspokoić oszalałe bicie serca. Podświadomie oceniała na ile się zmienił od tamtego czasu. - Niewiele - skonstatowała - dalej przystojny o wysportowanej sylwetce, choć czas zaokrąglił mu trochę kształty i przysiwił bujne, kruczoczarne niegdyś włosy.

Powoli ochłonęła z piorunującego wrażenia, westchnęła i odwróciła głowę.
*nie poznał mnie – stwierdziła w duchu – A swoją drogą to chyba jakaś złośliwość losu, że spotykam go teraz a nie 20 lat temu. Może to i lepiej. Było - minęło – pomyślała nad wyraz trzeźwo jak na taką sytuację.*
Oparła głowę na rękach i zapatrzyła się w dal.
Gdzieś przez wspomnienia, które ją dopadły jak dzikie harpie dotarł do niej dźwięk zapalanego silnika jej auta. * Ho, ho, zdolna bestia, 100 % facet w każdej sytuacji – nie mogła się oprzeć lekkiej złośliwości.*
Po chwili silnik umilkł a ona bardziej wyczuła niż usłyszała, że mężczyzna zbliża się do niej.
Bez pośpiechu podszedł i o dziwo usiadł obok na skarpie podając jej z uśmiechem kluczyki.
- Nie musiałem spychać go do jeziora. Przeparkowałem auto. Wlałem też trochę benzyny, do stacji powinno Pani wystarczyć. A tak na marginesie, co zamierzała Pani zrobić, zostać tu na noc? - zapytał, przyglądając się jej z wyraźnym rozbawieniem.
Wzruszyła ramionami
- pewnie kiedyś bym zadzwoniła po jakąś pomoc........ może, kiedy miałabym dość tego widoku i tego miejsca... nie wiem.... – odparła cicho.
Rozsiadł się wygodnie, wyciągając nogi przed siebie i rozejrzał się wokół, jakby chciał zobaczyć, co takiego szczególnego jest w tym miejscu, po czym spojrzał znów na nią i spoważniał
- co jest dziewczyno, coś się stało?
- nie...nic......nie ważne...– powiedziała smutnym, zrezygnowanym głosem
W dziwnym odruchu objął ją ramieniem i lekko przycisnął w przyjacielskim geście
- głowa do góry – powiedział z lekkim uśmiechem
- chyba jesień i to miejsce nastraja mnie nostalgicznie – starała się powiedzieć to lekko, aby zatrzeć wrażenie smutku.
- taak, pięknie tu, tak cicho i spokojnie..... i jaki zapach – wciągnął głęboko powietrze
Bezwiednie oparła się o jego ramię, pociągnęła nosem i lekko dotykając palcem plamy na jego koszulce, podniosła głowę patrząc prosto w jego twarz
- śmierdzisz - powiedziała z rozbawieniem.
Zaskoczony spojrzał na nią, przeniósł wzrok na jej palec i na plamę z benzyny na koszulce i wybuchnął śmiechem, znów spojrzał na nią rozbawionymi oczami, w których migało milion diabełków. Energicznym ruchem ściągnął koszulkę, usadowił się wygodnie w poprzedniej pozycji i znów jego ramię znalazło się niebezpiecznie blisko.* Za blisko* – przemknęło jej przez głowę.
- a teraz... dalej śmierdzę?? – zapytał
- jeszcze trochę... ale da się znieść - powiedziała marszcząc nos
- bo wąchasz nie tam gdzie trzeba. Tu pachnie lepiej.. przynajmniej tak mi się wydaje –
powiedział rozbawiony, wskazując na swój podbródek.
Podniosła głowę i wciągnęła głęboko powietrze
- całkiem... całkiem – mruknęła, przyglądając mu się z bliska.
Ich oczy się spotkały i uwięziły nawzajem. Patrzyli na siebie długą chwilę, diabliki w jego oczach powoli gasły, a jego twarz była coraz bliżej * Ratunku !! – pomyślała*, kiedy poczuła ciepło jego warg na swoim policzku a potem na swoich ustach. Jego ramię obejmowało ją zdecydowanie i przytulało coraz mocniej, pocałunek był coraz mniej nieśmiały. Zaczęła tonąć w tym pocałunku, czując równocześnie, że odżywa ta fala gorąca, która zawsze towarzyszyła wspomnieniom o nim. W dzikim odruchu zemsty zaczęła odwzajemniać jego pocałunek w ten jeden jedyny sposób, lekko muskając językiem jego górną wargę ukrytą pod wąsami, delikatnie pieszcząc koniuszkiem języka kąciki jego ust.
Poczuła jak przez jego ciało przeszedł dreszcz, znieruchomiał na moment, potem jego pocałunek stał się namiętny i wręcz żarłoczny. Zaczęła wyzwalać się z jego objęć, starając się odzyskać kontrolę nad sobą. Zrozumiał ten gest w lot.
Delikatnie pocałował ją jeszcze raz, objął ją mocno i wtulił swoją twarz w jej włosy, oddychając głęboko.
Miała wrażenie, że sam jest zaskoczony swoim zachowaniem, nawet jeśli miał ochotę ją pocałować, to miał to być niewinny pocałunek pocieszenia.
*To, co poczuł było chyba dla niego zaskoczeniem.. – Pomyślała z nutką mściwej satysfakcji – dla mnie nie... historia lubi się powtarzać.* To przypomnienie całkiem ją otrzeźwiło
Kiedy podniósł głowę był już całkiem spokojny, starał się spojrzeć jej w oczy, ale nie dała mu okazji.

Wstała, otrzepała spodnie z zeschłej trawy
- chyba Ci się spieszyło – powiedziała zaczepnie.
Przyglądał się jej spod zmrużonych powiek, całkiem już opanowany
- ale przestało, zresztą nie mogę jechać taki śmierdzący. Muszę się umyć
- tam jest jezioro, ale zimna woda – wskazała ręką na pas lasu, za którym ledwo widoczna wśród zieleni pobłyskiwała tafla jeziora.
Wstał energicznie, podał jej torebkę z ziemi i wyciągnął do niej rękę.
Podała mu dłoń odruchowo.


    *******************************

Jak bardzo potrafi doskwierać samotność w związku, samotność we dwoje.

Samotność, która nie ma szans na zmianę.

Czym się różni samotność w pojedynkę od samotności w związku i która jest gorsza ?


*****************************