Wstał energicznie, podał jej torebkę z ziemi i wyciągnął do niej rękę.
Podała mu dłoń odruchowo.
Kiedy doszli do jego samochodu, otworzył bagażnik pełen waliz i toreb.
Kosmetyczka, czysta koszulka, ręcznik i inne drobiazgi wylądowały w jej
rękach.
- miałem zjeść coś po drodze – wskazał siatkę wypakowaną KFC - ale jakoś zeszło, skoro zamierzasz tu nocować – zaśmiał się – może zjesz coś ze mną?
Powiedział to naturalnie i swobodnie, ale gdzieś tam dało się wyczuć napięte oczekiwanie na jej odpowiedź.
Kiwnęła bez przekonania głową.
W kilka chwil obok samochodu wylądowała cała sterta rzeczy jak na planowany piknik.
- cola czy mineralna ? - zapytał wkładając do wiklinowego koszyka kubełek z KFC, serwetki i inne drobiazgi.
- mineralna – odpowiedziała już solidnie rozbawiona całą tą błyskawiczną akcją żywnościowo-higieniczną.
Poszli obładowani w stronę położonego poniżej jeziora, częściowo tylko widocznego zza pasa lasu.
- miałem zjeść coś po drodze – wskazał siatkę wypakowaną KFC - ale jakoś zeszło, skoro zamierzasz tu nocować – zaśmiał się – może zjesz coś ze mną?
Powiedział to naturalnie i swobodnie, ale gdzieś tam dało się wyczuć napięte oczekiwanie na jej odpowiedź.
Kiwnęła bez przekonania głową.
W kilka chwil obok samochodu wylądowała cała sterta rzeczy jak na planowany piknik.
- cola czy mineralna ? - zapytał wkładając do wiklinowego koszyka kubełek z KFC, serwetki i inne drobiazgi.
- mineralna – odpowiedziała już solidnie rozbawiona całą tą błyskawiczną akcją żywnościowo-higieniczną.
Poszli obładowani w stronę położonego poniżej jeziora, częściowo tylko widocznego zza pasa lasu.
Było to piękne miejsce. Małe jeziorko, oczko wodne wśród zieleni, obrośnięte zaroślami i lasem.
Niedaleko brzegu na lekkim stoku,
zalana słońcem położona była mała polanka ledwo widoczna wśród drzew,
do której jednak musieli się przedrzeć przez zarośla.
Kiedy dotarli na miejsce i rozłożyli się na polance, a mężczyzna poszedł do jeziora zmyć z siebie zapach benzyny, Olka siedząc wygodnie na kocu patrzyła za nim z cała furą mieszanych uczuć.
To było jak powrót do przeszłości, wspomnienia wracały coraz ostrzejsze,
wyraźniejsze i coraz bardziej czułe. Musiała się pilnować by w jej
oczach nie pojawił się ten wyraz czułości i bliskości.
*Najzabawniejsze jest to, że ja dla niego jestem obcą, spotkaną przypadkowo kobitką - roześmiała się cicho.*
Zastanawiała się, czemu biernie zgodziła się z nim zostać na tym „pikniku”
* stara miłość nie rdzewieje – pomyślała ironicznie, lecz szybko uświadomiła sobie, że to chyba nie tylko to, że on dalej działa na nią jak ogień na ćmę. - żebym tylko nie spłonęła jak ta ćma – upominała się w duchu – a co mi zresztą zależy...... teraz nie mam już 20 lat... nie jestem w nim szaleńczo zakochana... nie mam nic ani do zyskania, ani do stracenia, a to tylko przypadkowe spotkanie bez konsekwencji. Hmmmmm.....Nawet całkiem ekscytujące*.
*Najzabawniejsze jest to, że ja dla niego jestem obcą, spotkaną przypadkowo kobitką - roześmiała się cicho.*
Zastanawiała się, czemu biernie zgodziła się z nim zostać na tym „pikniku”
* stara miłość nie rdzewieje – pomyślała ironicznie, lecz szybko uświadomiła sobie, że to chyba nie tylko to, że on dalej działa na nią jak ogień na ćmę. - żebym tylko nie spłonęła jak ta ćma – upominała się w duchu – a co mi zresztą zależy...... teraz nie mam już 20 lat... nie jestem w nim szaleńczo zakochana... nie mam nic ani do zyskania, ani do stracenia, a to tylko przypadkowe spotkanie bez konsekwencji. Hmmmmm.....Nawet całkiem ekscytujące*.
Wracał sprężystym krokiem w
jej kierunku, z przewieszonym ręcznikiem przez szyję, z wilgotną skórą i
lekko mokrymi włosami, w których lśniły kropelki wody. Z impetem padł na
kolana tuż przed nią otrzepując się jak pies z wody a kropelki poleciały
na wszystkie strony.
Klęknęła i ręcznikiem zaczęła wycierać jego włosy, dość mocno i energicznie.
Poddawał się cierpliwie temu zabiegowi do momentu, kiedy suche już włosy zaczęła przeczesywać delikatnie palcami.
Podniósł ręce i przytrzymał jej dłonie na swoich włosach, powoli zsuwając je na kark. Gładziła go po karku wyczuwając jeszcze resztki wilgoci, a on nie wypuszczał jej dłoni ze swoich jakby w obawie, że ta pieszczota się skończy. Kiedy już oderwał ręce od jej dłoni, objął ją w talii i przyciągnął do siebie, gładził jej ramiona i szyję, ustami wędrował od karku do jej ust.
Ogarniała ją fala gorąca, ale w ostatnim momencie odwróciła głowę umykając przed pocałunkiem. Chciała się odsunąć, jednak jego dłonie przytrzymały ją zdecydowanie i jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. Syknęła z bólu i gwałtownie się odsunęła.
Klęknęła i ręcznikiem zaczęła wycierać jego włosy, dość mocno i energicznie.
Poddawał się cierpliwie temu zabiegowi do momentu, kiedy suche już włosy zaczęła przeczesywać delikatnie palcami.
Podniósł ręce i przytrzymał jej dłonie na swoich włosach, powoli zsuwając je na kark. Gładziła go po karku wyczuwając jeszcze resztki wilgoci, a on nie wypuszczał jej dłoni ze swoich jakby w obawie, że ta pieszczota się skończy. Kiedy już oderwał ręce od jej dłoni, objął ją w talii i przyciągnął do siebie, gładził jej ramiona i szyję, ustami wędrował od karku do jej ust.
Ogarniała ją fala gorąca, ale w ostatnim momencie odwróciła głowę umykając przed pocałunkiem. Chciała się odsunąć, jednak jego dłonie przytrzymały ją zdecydowanie i jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. Syknęła z bólu i gwałtownie się odsunęła.
Popatrzył na nią zaskoczony.
- co się stało?..... coś ci zrobiłem? – zapytał z lekką paniką w głosie.
- co się stało?..... coś ci zrobiłem? – zapytał z lekką paniką w głosie.
Zrobiło
jej się głupio i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przecież nie
zamierzała go wtajemniczać w intymne szczegóły swojego życia. *Że że tez mi się wyrwało – była na siebie wściekła – cholera ...... co ja mam mu niby powiedzieć?*
Patrzył na nią wyczekująco.
- nie nic.. oj coś mnie tam lekko zabolało, nic ważnego – starała się powiedzieć to uspokajającym tonem.
- coś kręcisz – przyglądał się jej badawczo.
- no naprawdę nic wielkiego.. każdy z nas ma jakieś bolączki.. w tym wieku – zaśmiała się.
Widziała, że absolutnie jej nie wierzy.
Aby zyskać na czasie wyjęła papierosa i zapaliła powoli. Sięgnął też po papierosa, zapalił, ale dalej nie spuszczał z niej wzroku, wyraźnie oczekując na odpowiedź.
- coś ci zrobiłem? – zapytał jeszcze raz
*Jakbyś ty pamiętał, co mi zrobiłeś to byś się dopiero wystraszył – pomyślała przekornie.*
- no chyba nie oczekujesz, że zacznę ci opowiadać o swoich dolegliwościach i swoim życiu, na to chyba znamy się trochę za mało – zdenerwowała się.
- mam wrażenie, jakbyśmy się znali wieki – mruknął pod nosem - w sumie możesz chyba powiedzieć. Obiecuję, że nikomu nie zdradzę. Chcę tylko być pewny, że nie zrobiłem ci najmniejszej krzywdy.
- a co Ci tak na tym zależy?? –
- właśnie nie wiem..... ale zależy mi – powiedział sam się nad tym zastanawiając przez moment.
Milczenie wydłużało się w nieskończoność, a on czekał na jej odpowiedź.
Westchnęła.
- nie są to sprawy, którymi interesują się faceci.. przynajmniej nie tacy uparci i szarmanccy jak Ty.......Ale ok. Jak chcesz...Zaraz ci będzie głupio o tym słuchać. Niedawno przeszłam operację piersi.
Uchwyciła jego szybkie spojrzenie na swój biust.
- mam obie – zaśmiała się dziwnie - ale blizny nie są całkiem wygojone. Po prostu zabolało, kiedy mnie mocno przytuliłeś.. Ot i cała wielka tajemnica.
- guz? – zapytał poważnie
- taaaaa – na szczęście nie złośliwy - starała się uśmiechnąć
- kiedy?
- ponad miesiąc temu...
- pokaż – powiedział stanowczym tonem, patrząc na nią zachmurzonym wzrokiem.
- no chyba zwariowałeś... – żachnęła się gwałtownie - chyba ci się nie wydaję, że wywalę przed tobą swoje piersi do oglądania... oszalałeś całkiem?
Zapadła niezręczna cisza.
- słuchaj.... ja mówię jak najbardziej poważnie. Jestem lekarzem, po miesiącu powinno być już całkiem zagojone. Jeśli cię boli, coś jest nie tak... muszę to obejrzeć. Znam się na tym............
Zerwał się gwałtownie z koca, sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyjął wizytówkę z portfela i podał jej kłaniając się.
- przepraszam za nietakt, dawno powinienem się przedstawić
- Witold Wejhardtt – chirurg - specjalista chirurgii onkologicznej i plastycznej – przedstawił bardzo oficjalnie.
* wiem.. wiem Witek – uśmiechnęła się w duchu – że jesteś lekarzem też wiem, ale że tak daleko zaszedłeś.. no no.. całkiem nieźle – stwierdziła, przelotnie patrząc na wizytówkę z całą długą listą tytułów naukowych*.
- Aleksandra Radziewicz - powiedziała dość niewyraźnie, podając mu rękę
W ostatniej chwili ugryzła się w język, żeby nie przedstawić się pełnym podwójnym nazwiskiem. Nazwisko panieńskie miała dość charakterystyczne, mógł coś zapamiętać i skojarzyć.. a tego chciała uniknąć.
- Pani Aleksandra, bardzo mi miło – powiedział całując jej dłoń. – Oleńka....
- ja naprawdę jestem lekarzem. Muszę to obejrzeć – powiedział kategorycznym tonem - a tak w ogóle to, kiedy byłaś u lekarza na kontroli?
- 2 tygodnie temu.... i wystarczy
- Olka, nie bądź dziecinna
- Nie...
- potraktuj to jako wizytę kontrolną
- Nie! – powiedziała twardo - . zresztą raczej trudno to uznać za gabinet lekarski a ty do tej pory występowałeś w troszkę innej roli – dodała patrząc na niego z przekornym uśmiechem
- dobra...... – usiadł przed nią na kocu – przyznaję, dzisiejsze nasze spotkanie jest raczej -- dziwne.... mnie przytrafia się coś takiego pierwszy raz w życiu. Działasz na mnie w sposób, którego nie czułem od wielu, wielu lat... Mam cię ochotę trzymać w ramionach i nie wypuszczać ani na chwilę – mówił cicho, jakby z trudem – nie wiem czemu tak się dzieje, nie wiem czemu akurat z tobą.
Nie patrzył na nią, jego wzrok błądził gdzieś daleko.
- ale wiem jedno....zależy mi żeby było w porządku.. – popatrzył nią z dziwnym wyrazem oczu, którego nie potrafiła określić.. mieszanina wrażliwości i stanowczości.
Złagodniała pod tym spojrzeniem, to co usłyszała, a raczej to, że to usłyszała było zaskoczeniem i to sporym
* kuuurcze......ale pięknie łga, aż miło posłuchać..... facet, który tak ładnie potrafi mówić o odczuciach, aż dziw ze tacy jeszcze istnieją.... *
Kiedy zdecydowanym ruchem zdjął z niej bluzkę, nie protestowała już więcej. Sama rozpięła biustonosz i odłożyła go spokojnie na bok. Przez moment miała odruch, aby się schować, ukryć poranione piersi przed jego wzrokiem, ale opanowała się wmawiając sobie
*....tylko spokojnie.. zachowuj się jak u lekarza...*
- obie?? – zapytał zdziwiony
- niestety
- hmmmmm – mruknął pod nosem całkowicie skupiony na oglądaniu blizn pooperacyjnych
- bardzo ładne cięcia – pochwalił – po wygojeniu nie powinno być żadnych śladów – trafiłaś do dobrego specjalisty – powiedział z uśmiechem
kiwnęła głową
– szef kliniki operował
Starannie i dokładnie badał jej piersi, o wiele bardziej delikatnie niż typowy lekarz na wizycie. Dłuższą chwilę przyglądał się źle gojącemu się fragmentowi blizny, sięgnął do saszetki po etui z okularami, założył eleganckie okulary i zaczął delikatnie badać bliznę.
Lekko syknęła, gdy dotknął wrażliwego miejsca.
Spojrzał na nią znad okularów poważnym i stanowczym wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu
- słuchaj Ola, musisz jak najszybciej pojechać do lekarza, żeby wyjął szew... z tego, co widzę....
- jaki szew?? – zapytała zaskoczona – przecież wszystkie szwy zostały wyjęte dwa tygodnie temu
- właśnie o to chodzi, że nie wszystkie..... został jeden szew lub fragment jednego.....
- a to........ – żachnęła się gniewnie
- spokojnie, nie denerwuj się, to nic wielkiego. Sam bym to usunął w tej chwili, ale nie mam żadnych narzędzi przy sobie, a nie chciałbym nic spaprać. – powiedział chowając okulary do etui.
*Wyglądał jak profesor w tych okularach..... całkiem mu do twarzy w tej oznace wieku dojrzałego - pomyślała zupełnie nie na temat.*
- dobrze, pojadę jutro do Bytowa, jest tam podobno całkiem niezły szpital
- obiecujesz??
- oczywiście – kiwnęła głową.
Patrzył na nią uspokajająco, delikatnie muskał dłońmi jej piersi, wodził palcami wokół sutków.
Ten dotyk nie miał już nic wspólnego z badaniem, a jej ciało natychmiast wyczuło różnicę.
Wraz z falą gorąca ogarniającą ją od czubków włosów do stóp nadeszła fala paniki
* ogień i ćma..... spłonę.......*
Patrzył na nią wyczekująco.
- nie nic.. oj coś mnie tam lekko zabolało, nic ważnego – starała się powiedzieć to uspokajającym tonem.
- coś kręcisz – przyglądał się jej badawczo.
- no naprawdę nic wielkiego.. każdy z nas ma jakieś bolączki.. w tym wieku – zaśmiała się.
Widziała, że absolutnie jej nie wierzy.
Aby zyskać na czasie wyjęła papierosa i zapaliła powoli. Sięgnął też po papierosa, zapalił, ale dalej nie spuszczał z niej wzroku, wyraźnie oczekując na odpowiedź.
- coś ci zrobiłem? – zapytał jeszcze raz
*Jakbyś ty pamiętał, co mi zrobiłeś to byś się dopiero wystraszył – pomyślała przekornie.*
- no chyba nie oczekujesz, że zacznę ci opowiadać o swoich dolegliwościach i swoim życiu, na to chyba znamy się trochę za mało – zdenerwowała się.
- mam wrażenie, jakbyśmy się znali wieki – mruknął pod nosem - w sumie możesz chyba powiedzieć. Obiecuję, że nikomu nie zdradzę. Chcę tylko być pewny, że nie zrobiłem ci najmniejszej krzywdy.
- a co Ci tak na tym zależy?? –
- właśnie nie wiem..... ale zależy mi – powiedział sam się nad tym zastanawiając przez moment.
Milczenie wydłużało się w nieskończoność, a on czekał na jej odpowiedź.
Westchnęła.
- nie są to sprawy, którymi interesują się faceci.. przynajmniej nie tacy uparci i szarmanccy jak Ty.......Ale ok. Jak chcesz...Zaraz ci będzie głupio o tym słuchać. Niedawno przeszłam operację piersi.
Uchwyciła jego szybkie spojrzenie na swój biust.
- mam obie – zaśmiała się dziwnie - ale blizny nie są całkiem wygojone. Po prostu zabolało, kiedy mnie mocno przytuliłeś.. Ot i cała wielka tajemnica.
- guz? – zapytał poważnie
- taaaaa – na szczęście nie złośliwy - starała się uśmiechnąć
- kiedy?
- ponad miesiąc temu...
- pokaż – powiedział stanowczym tonem, patrząc na nią zachmurzonym wzrokiem.
- no chyba zwariowałeś... – żachnęła się gwałtownie - chyba ci się nie wydaję, że wywalę przed tobą swoje piersi do oglądania... oszalałeś całkiem?
Zapadła niezręczna cisza.
- słuchaj.... ja mówię jak najbardziej poważnie. Jestem lekarzem, po miesiącu powinno być już całkiem zagojone. Jeśli cię boli, coś jest nie tak... muszę to obejrzeć. Znam się na tym............
Zerwał się gwałtownie z koca, sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyjął wizytówkę z portfela i podał jej kłaniając się.
- przepraszam za nietakt, dawno powinienem się przedstawić
- Witold Wejhardtt – chirurg - specjalista chirurgii onkologicznej i plastycznej – przedstawił bardzo oficjalnie.
* wiem.. wiem Witek – uśmiechnęła się w duchu – że jesteś lekarzem też wiem, ale że tak daleko zaszedłeś.. no no.. całkiem nieźle – stwierdziła, przelotnie patrząc na wizytówkę z całą długą listą tytułów naukowych*.
- Aleksandra Radziewicz - powiedziała dość niewyraźnie, podając mu rękę
W ostatniej chwili ugryzła się w język, żeby nie przedstawić się pełnym podwójnym nazwiskiem. Nazwisko panieńskie miała dość charakterystyczne, mógł coś zapamiętać i skojarzyć.. a tego chciała uniknąć.
- Pani Aleksandra, bardzo mi miło – powiedział całując jej dłoń. – Oleńka....
- ja naprawdę jestem lekarzem. Muszę to obejrzeć – powiedział kategorycznym tonem - a tak w ogóle to, kiedy byłaś u lekarza na kontroli?
- 2 tygodnie temu.... i wystarczy
- Olka, nie bądź dziecinna
- Nie...
- potraktuj to jako wizytę kontrolną
- Nie! – powiedziała twardo - . zresztą raczej trudno to uznać za gabinet lekarski a ty do tej pory występowałeś w troszkę innej roli – dodała patrząc na niego z przekornym uśmiechem
- dobra...... – usiadł przed nią na kocu – przyznaję, dzisiejsze nasze spotkanie jest raczej -- dziwne.... mnie przytrafia się coś takiego pierwszy raz w życiu. Działasz na mnie w sposób, którego nie czułem od wielu, wielu lat... Mam cię ochotę trzymać w ramionach i nie wypuszczać ani na chwilę – mówił cicho, jakby z trudem – nie wiem czemu tak się dzieje, nie wiem czemu akurat z tobą.
Nie patrzył na nią, jego wzrok błądził gdzieś daleko.
- ale wiem jedno....zależy mi żeby było w porządku.. – popatrzył nią z dziwnym wyrazem oczu, którego nie potrafiła określić.. mieszanina wrażliwości i stanowczości.
Złagodniała pod tym spojrzeniem, to co usłyszała, a raczej to, że to usłyszała było zaskoczeniem i to sporym
* kuuurcze......ale pięknie łga, aż miło posłuchać..... facet, który tak ładnie potrafi mówić o odczuciach, aż dziw ze tacy jeszcze istnieją.... *
Kiedy zdecydowanym ruchem zdjął z niej bluzkę, nie protestowała już więcej. Sama rozpięła biustonosz i odłożyła go spokojnie na bok. Przez moment miała odruch, aby się schować, ukryć poranione piersi przed jego wzrokiem, ale opanowała się wmawiając sobie
*....tylko spokojnie.. zachowuj się jak u lekarza...*
- obie?? – zapytał zdziwiony
- niestety
- hmmmmm – mruknął pod nosem całkowicie skupiony na oglądaniu blizn pooperacyjnych
- bardzo ładne cięcia – pochwalił – po wygojeniu nie powinno być żadnych śladów – trafiłaś do dobrego specjalisty – powiedział z uśmiechem
kiwnęła głową
– szef kliniki operował
Starannie i dokładnie badał jej piersi, o wiele bardziej delikatnie niż typowy lekarz na wizycie. Dłuższą chwilę przyglądał się źle gojącemu się fragmentowi blizny, sięgnął do saszetki po etui z okularami, założył eleganckie okulary i zaczął delikatnie badać bliznę.
Lekko syknęła, gdy dotknął wrażliwego miejsca.
Spojrzał na nią znad okularów poważnym i stanowczym wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu
- słuchaj Ola, musisz jak najszybciej pojechać do lekarza, żeby wyjął szew... z tego, co widzę....
- jaki szew?? – zapytała zaskoczona – przecież wszystkie szwy zostały wyjęte dwa tygodnie temu
- właśnie o to chodzi, że nie wszystkie..... został jeden szew lub fragment jednego.....
- a to........ – żachnęła się gniewnie
- spokojnie, nie denerwuj się, to nic wielkiego. Sam bym to usunął w tej chwili, ale nie mam żadnych narzędzi przy sobie, a nie chciałbym nic spaprać. – powiedział chowając okulary do etui.
*Wyglądał jak profesor w tych okularach..... całkiem mu do twarzy w tej oznace wieku dojrzałego - pomyślała zupełnie nie na temat.*
- dobrze, pojadę jutro do Bytowa, jest tam podobno całkiem niezły szpital
- obiecujesz??
- oczywiście – kiwnęła głową.
Patrzył na nią uspokajająco, delikatnie muskał dłońmi jej piersi, wodził palcami wokół sutków.
Ten dotyk nie miał już nic wspólnego z badaniem, a jej ciało natychmiast wyczuło różnicę.
Wraz z falą gorąca ogarniającą ją od czubków włosów do stóp nadeszła fala paniki
* ogień i ćma..... spłonę.......*
***********************************************************
"stara miłość nie rdzewieje " - jak głosi przysłowie
podobno przysłowia są mądrością narodów.
Tylko na ile są one prawdziwe ??
podobno przysłowia są mądrością narodów.
Tylko na ile są one prawdziwe ??
.
W każdej bajce i w każdym przyslowiu tkwi ziarenko prawdy. Opowiadanie zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZiarenko to zarazem bardzo wiele i bardzo mało. Chyba, że coś z tego ziarenka wykiełkuje. Zapraszam serdecznie do śledzenia tej historii :)
UsuńWitam. Zaczynam być ciekawa, co z tego wykiełkuje. Pozdrawiam
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Pani blog i zastanawiam się czy na pewno jest on w dobrej kategorii ? Dla Dorosłych ?
Co do pytania - stara miłość nie rdzewieje ? Raczej nie. Nic się w życiu nie zdarza dwa razy.
Witam.
UsuńTak. blog jest na pewno w dobrej kategorii, tylko ja się powoli rozkręcam. W najbliższych odcinkach pojawią się fragmenty zdecydowanie dla dorosłych.
Nic dwa razy się nie zdarza.. racja.. tak samo nie.. ale może inaczej ?
Stara miłość nie rdzewieje - mądrość naszych babek. Ale wielokrotnie się przekonałam, że mądrości przysłów mają jednak odniesienie do życia. Tylko nie zawsze je dostrzegamy w taki sposób, w jaki nam się wydaje. Ja myślę, że to właśnie przechowane w podświadomości wspomnienie młodzieńczej miłości naszych bohaterów, popchnęło ich na wspólny piknik. Chociaż jedno z nich sobie jeszcze tego nie uświadamia. Ale cóż, to kobiety są romantyczne, mężczyźni zaś racjonalni:)
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że oba powiedzenia są prawdziwe i o starej miłości i o nie wchodzeniu dwa razy do tej samej wody... więc jak je pogodzić skoro wzajemnie się wykluczają. Ano właśnie jak napisałaś - nasza podświadomość wpływa na nasze wzajemne stosunki przy ponownym spotkaniu.. dokładnie tak. A co zrobimy z tą starą-nową miłością ? - to już zależy tylko od nas.
Usuń