Opowiadanie jest dość długie, ale mam nadzieję, że interesujące. Zapraszam.

" I nie mów do mnie Duszko - krzyknęła Dusza gniewnie - nie jestem jakaś niedorozwinięta czy ułomna,
jestem normalną, świetnie się kiedyś zapowiadającą, wrażliwą i delikatną kobiecą duszą, piękną i jasną."

Muzyczny motyw przewodni

https://www.youtube.com/watch?v=hLjx9CkfA4I

A.Maria Jopek & Michał Żebrowski "UPOJENIE"

*******************************************************************************************************************************


22 listopada 2014

Odc. 12 - Zamarła a serce podskoczylo jej do gardła .


# # #

Obudził ją jakiś rumor w kuchni, wyskoczyła z łóżka pełna obaw i popędziła do kuchni. 
Na widok męża zastopowało ją na progu. 
Stał ledwo trzymając się na nogach, na podłodze leżały rozbite skorupy z talerza wymieszane z jego wczorajszym nietkniętym obiadem, przewrócona szklanka, a on przytrzymując się zlewozmywaka pił wódkę prosto z butelki.

Zrobiło jej się niedobrze na ten widok.
- * rany boskie – pomyślała z obrzydzeniem - jak nisko trzeba upaść, żeby o 9 rano pić wódę z "gwinta” .... i skąd on ma tę butelkę ?.. przecież wczoraj wyczyściliśmy wszystko.
– czy Ty wiesz, że jest 9 rano ?.
– gówno cię to obchodzi, o której piję – warknął – piję o której chcę.
Zakręcił butelkę i miał zamiar wyjść. Zastąpiła mu drogę
- oddaj mi tą butelkę – powiedziała zirytowanym głosem. 

Przycisnął butelkę do brzucha i wyciągnął rękę, chcąc ją odsunąć z przejścia... ale tylko dotknął jej ramienia i wybełkotał
- chce przejść .. odsuń się
- oddaj mi tą butelkę
- odsuń się – warknął wściekle – bo sam cię odsunę
Stała bezradna naprzeciw niego i mierzyła go wzrokiem.
- dlaczego to robisz ? dlaczego pijesz od dnia przyjazdu. Czy tak miał wyglądać nasz wypoczynek.Obiecywałeś mi - głos jej się łamał. – przecież nie na tym miał polegać ten wyjazd. Miałam podobno odpocząć, wykurować się.. a i tobie też by się przydał normalny wypoczynek. Nie szkoda ci zdrowia i pieniędzy ?
- a w czym ja ci przeszkadzam ? – zapytał całkiem przytomnie - przecież jesteśmy nad Korzykiem, a nad Korzykiem każdy robi co chce. Możesz wypoczywać jak chcesz i robić, co chcesz. Odczep się i daj mi spokój – warknął
- mam ci dać spokojnie pić ??? – zapytała ledwo się hamując
- tak chcę się spokojnie napić – patrzył wyzywająco
- w porządku – powiedziała przez zaciśnięte zęby - a kiedy zamierzasz przestać pić .. jeśli mogę zapytać ?
- jak będę miało ochotę. Dowiesz się. Odsuń się. Idę się położyć - dodał  zniecierpliwiony.
Machnął ręką w powietrzu jakby chciał przegonić dokuczliwą muchę.

Odwróciła się na pięcie i wyszła z domku na taras.
Drżącymi rękami zapaliła papierosa i zaciągnęła się łapczywie.Siadła na fotelu podkulając nogi. 

Ściśnięte gardło i spazm czający się w piersiach lada moment mógł wybuchnąć płaczem. Gwałtownie przełykała ślinę, biorąc głębokie oddechy.
– * o nie !!!... nie doprowadzisz mnie do płaczu – pomyślała z wściekłością – niedoczekanie twoje. Chcesz mieć spokój .. proszę bardzo.. będziesz go miał. A zachlej się nawet na śmierć. Nie ruszę palcem, żeby cię ratować .. dość tego dobrego * – bezsilna furia szalała w niej –  * każdy wypoczywa jak chce.. w porządku.. ja też zacznę się bawić i już bez skrupułów chodzić na wszystkie imprezy w ośrodku.. a nie siedzieć tu jak cierpiętnica, pilnując nachlanego idioty. Od kilku dni spędzam prawie każdy wieczór na tarasie, i wmawiam sobie, że odpoczywam, że nie mam ochoty na żadną imprezę. Więc dobrze.. będę się bawić....*
*Tak po prawdzie – przyznała się szczerze – to tutaj normalne. Tu faktycznie każdy robi, co chce i bawi się jak chce.. ale w granicach przyjętych norm.. a on........ wrrrrrrr – furia znów warczała w duszy - .. przekracza wszelkie normy. *
Wzięła kilka głębokich oddechów.
-  * Właściwie to czym ja się tak przejmuję, wszyscy tutaj wiedzą, że Koala pił i to dużo. Wszyscy wiedzą, że od lat nie dotrwał nigdy do końca żadnej imprezy, że zawsze zostawałam sama. Czasami nawet sama przychodziłam, jak Koala przeholował do południa. Przywykli do tego... nie ma się, czym przejmować. Trzeba przynajmniej coś skorzystać z tego urlopu – pomyślała powoli wracając do równowagi – Zapomnieć, że on tu w ogóle jest, zachowywać się tak jakby go tu ze mną nie było - wmawiała sobie - a po powrocie do domu.... no cóż to zupełnie inna bajka – skrzywiła się – o tym pomyśle później.*

- Czy Filip wrócił ? - serce piknęło jej niepokojem – przez tego..... nie zobaczyłam nawet czy synaczek wrócił.
Co prawda, tuż przed zaśnięciem wydawało jej się, że słyszała jego ostrożne kroki jak wchodził do domku, ale wolała się upewnić.
Zerwała się z fotela i popędziła do pokoju syna. Ostrożnie uchyliła drzwi i zaglądnęła.Odetchnęła z ulga.
Spał spokojnie, oddychając równo i głęboko.
- * i dzięki bogu, że nie słyszał dzisiejszej rozmowy - pomyślała – miałby kolejny argument przeciwko ojcu.*

Miała czas, aby usunąć wszystkie ślady niszczycielskiej działalności męża w kuchni i doprowadzić samą siebie do ładu.
Dziś na przekór wszystkiemu, a szczególnie jakby na złość mężowi,  wyjątkowo dużo czasu poświęciła na „poprawienie urody„. Staranna choć luźna fryzura, elegancki ale dyskretny makijaż, wymalowała nawet paznokcie, czego nie robiła już od wieków. Ze zdziwieniem stwierdziła, że przez ten czas urosły jej strasznie długie i świetnie wyglądają pociągnięte stonowanym rudym lakierem.
Zrobiło się gorąco i poszła włożyć coś lżejszego na siebie. Wybrała mocno wydekoltowaną bluzkę i obcisłe, choć lekkie, przewiewne spodnie w swoim ukochanym rudym kolorze.

Wychodząc z łazienki rzuciła na siebie krytyczne spojrzenie.
Może i nie było tragicznie, całość wyglądała może i nawet nieźle, ale ta zmęczona twarz i smutne oczy nie dodawały jej uroku.
Westchnęła – *Starość nie radość... a każde zmartwienie to kolejna zmarszczka do kolekcji* – stwierdziła przyglądając się sobie z niechęcią.

Filip wstał późno, było prawie południe. 

O śniadaniu nie było już mowy, lada chwila będą dzwonić na obiad.
Przy herbacie opowiadał jej ze śmiechem przygody wczorajszego wieczoru. Bawili się całkiem nieźle jak wynikało z opowieści a wrócili prawie rano.
- Mamo.....a wiesz ....podobno przyjechała ciotka Elżbieta z jakiegoś spływu, czy zlotu. Nie wiem dokładnie, ale spotkaliśmy Marcina. A jak jest Marcin to jest i wujek Adam, a jak jest wujek Adam to jest i ciotka Ela. To pewnik – zrobił wielce znaczącą minę
- Ha.. nie za domyślny jesteś trochę ? – skarciła go z uśmiechem
- masz bystrego syna – uśmiechnął się i wstając cmoknął matkę w policzek.
- jakie na dziś plany ? – zawołał z pokoju
- żadnych... a masz jakieś ? – zapytała
- no ja nie... ale ty na pewno pójdziesz na balangę do ciotki Eli ?
Nie doczekał się odpowiedzi i stanął w drzwiach domku.
– Mamo.. przecież chyba pójdziesz ? nie będziesz tu siedzieć? – zapytał z lekkim niepokojem.
- a coś ty taki pewny, że w ogóle będzie jakaś balanga? – odpowiedziała pytaniem
Roześmiał się
– to by nie był Korzyk, gdyby dziś nie było imprezy z okazji ich przyjazdu. Za długo was znam żeby wierzyć w takie bajki.
Przykucnął przy jej fotelu i popatrzył na nią badawczo .
- Matka.. nie daj się zdołować. Olej to i baw się dobrze sama. Wszyscy cię tu lubią.. bardziej niż jego. Nie daj mu satysfakcji, że ci spierdzielił wyjazd. Zresztą nie pierwszy raz. Wiem, że masz doła na maxa. Ale nie daj się – mówił do niej swoim językiem, szczerze z głębi serca. – Olej go i zaszalej trochę.

Zrobiło jej się dziwnie, bardziej do niej trafiał jego młodzieżowy slang niż wyszukane argumenty.
Kiwnęła bezwiednie głową w potwierdzeniu.
- ok... obiecaj mi to - dalej się w nią wpatrywał - no obiecaj – ponaglał
- obiecuję - wykrztusiła z siebie z trudem
- no to w takim razie, ja też dziś zorganizuję jakiś mały melanżyk – powiedział radośnie.
Poczochrała z czułością jego króciutko ścięte włosy
- a tak to byś pewnie został w domku i pilnował starej matki ? – zapytała wielce domyślnie
- Mama .... jaka ty stara jesteś ?.. weź przestań... całkiem niezła laseczka, tyle że masz dorosłego syna. ..nie wiadomo jakim cudem – zaśmiał się wesoło.
- kochany jesteś – powiedziała cmokając go w czoło

Rozległ się dzwon na obiad. Filip wstał i podał jej szarmancko ramię

- cho laska idziemy coś wszamać – starał się powiedzieć to poważnie, ale kiedy zobaczył jej zaskoczoną i rozbawioną minę – wybuchnął gromkim śmiechem.
 

  # #

Od powrotu z obiadu Filip prawie bez przerwy gadał przez telefon.

Zaraz po przyjściu ze stołówki Ola starała się dobudzić męża i namówić go na zjedzenie przyniesionego, gorącego jeszcze obiadu, ale był jak kłoda.
Nie reagował na nic, nie był w stanie nawet otworzyć oczu, wydobywało się z niego tylko bełkotliwe charczenie. Teraz w pokoju męża panowała głucha cisza, raz na czas przerywana pojedynczymi odgłosami chrapania.
 

Było cudownie ciepło, nawet upalnie jak na jesienny dzień. Zastanawiała się czy gdzieś nie pojechać, ale tak naprawdę to nie miała ochoty. Grzybów nie ma, za sucho. A łazić samotnie, bez celu po lesie też jej się nie chciało. Przypomniała sobie, że przecież zabrała książkę z domu. - O... mała rozrywka intelektualna dobrze mi zrobi - stwierdziła szukając w torbie książki.

Rozsiadła się wygodnie w fotelu w pełnym słońcu, z zestawem obowiązkowym obok na stoliku. Kawę, papierosy i ciastka musiała mieć w zasięgu ręki, kiedy siadała do czytania.
- co czytasz - zapytał z zainteresowaniem Filip, kiedy skończył kolejną rozmowę
- Masłowska – odpowiedziała krótko
- aaa.. no to mam cię z głowy, na co najmniej – zastanowił się moment - 4 godziny
- uhmmmm – mruknęła nie odrywając oczu od książki
- no to ja lecę do Agi – rzucił przez ramię, zbiegając po schodkach.


Podniosła głowę i pociągnęła nosem. Wyczuła w powietrzu zapach wody toaletowej Filipa. Odprowadziła go wzrokiem, jak szedł szybkim sprężystym krokiem przez środek trawnika. - Ale się wypachnił .... i idzie do Agnieszki... hmmmm .. coś ostatnio często są razem.. a on ma maślane oczy przy niej – pomyślała z lekkim uśmiechem.
Jeszcze kilka lat temu nie zwracał na Agę uwagi. Ale fakt, że i ona bardzo się zmieniła. Wydoroślała, z grubiutkiej dziewczynki zrobiła się zgrabna, ładna dziewczyna. - tylko trochę daleko - stwierdziła – gdzie Gdańsk a gdzie my.. prawie drugi koniec Polski.... nic z tego nie będzie na dłuższą metę ...a szkoda – skrzywiła się.
Agnieszka wydawała jej się naprawdę mądra i sympatyczną dziewczyną.
no i po dobrych rodzicach – pomyślała z sympatią o Marku i Iwonie.

Wróciła do lektury. 

Ośrodek żył swoim zwykłym leniwym życiem, gdzieś z boku słyszała jego codzienne odgłosy, szczekanie psów, kroki kręcących się ludzi, fragmenty rozmów dochodzące gdzieś z oddali, głos recepcjonistki Magdy, która wskazywała komuś drogę... ale nie zwracała na nie uwagi, całkowicie pochłonięta lekturą.
 

Niespokojnie poruszyła się w fotelu, bez żadnego powodu. 
Zrobiło jej się gorąco.
Z zamiarem przestawienia fotela do cienia, odłożyła książkę i przeciągnęła się leniwie. 

Coś jednak ją zmusiło do spojrzenia na ośrodek.

Zamarła a serce podskoczyło jej do gardła.

Kilkanaście metrów od schodów na taras stał nieruchomo Witek, oparty o bok jej zaparkowanego samochodu i wpatrywał się w nią z niepewnym uśmiechem.





 
*******************************************************************
Ja Rodzic
Posługujemy się językiem polskim. Wszyscy.
Młodzież jednak ciągle i niezmiennie od pokoleń wypracowuje nowe odmiany naszego ojczystego języka, czasami zupełnie niezrozumiałe dla pozostałej ciut starszej części społeczeństwa.
Tak było i jest.
Problem jedynie w tym, że zmiany te są coraz bardziej dziwaczne, szybsze i coraz bardziej nieprzystające nawet do języka codziennego, nie mówiąc już o pięknym literackim języku.
Idealny Rodzic ..... ganić i tępić czy starać się zrozumieć i dostosować ? 





8 listopada 2014

odc. 11 - ... może mi przejdzie to szaleństwo na jego punkcie ..

W domku zastali zamknięte drzwi.
- Filip zamykałeś ? – zapytała zdziwiona

 - nie...... a mamy klucz ? – popatrzył na matkę
Kiwnęła głową i zaczęła szukać klucza w przepastnej torbie.
- idź zobacz. – wskazała ruchem głowy na pokój męża, kiedy weszli do środka
- nie ma go – powiedział zaglądając przez próg – uf.. ale tu cuchnie – skrzywił się
- jest okazja wywietrzyć i sprzątnąć – powiedziała głuchym tonem
- no chyba żartujesz. Nie będziesz chyba po nim sprzątać. – oburzył się
- otwórz okna i okiennice – poleciła
- Mamo !!!!!! – podniósł lekko głos
- nie jest ci niedobrze od tego smrodu jak przechodzisz przez ten burdel do łazienki ? -  zapytała ostro. 

Filip milczał. Spojrzała na syna wymownie.
- więc nie dyskutuj proszę – dodała znużonym głosem - i pomóż mi....
 

Szybko we dwoje uporali się z doprowadzeniem pokoju do stanu używalności. 
Wyrzucili całe sterty pustych i na wpół pustych puszek o piwie, dwie puste butelki po wódce. Nie chciała widzieć tryumfującego i kpiącego wzroku syna, gdy znalazł kolejną butelkę ukrytą w pościeli opróżnioną tylko do połowy.
- wyrzuć – syknęła przez zęby
 

Otwarte okna wpuszczały ciepłe jesienne powietrze i ostatnie promienie powoli zachodzącego słońca. Świeżo pościelone łóżko, wywietrzona pościel, sprawiły, że wreszcie dostrzegła, iż ten pokój wcale nie jest taki okropny. 
- *taaaa.. całkiem miły pokój.. gdyby nie jego lokator * – pomyślała z przekąsem zamykając za sobą drzwi
 

- aaaa .. ciekawe gdzie polazł – mruknął pod nosem Filip, kiedy już siedzieli na tarasie popijając aromatyczną herbatę
- nie mówi się polazł a poszedł – poprawiła go odruchowo
Popatrzył na nią ironicznie
– Mamo.. on polazł.. inaczej tego nie można nazwać.

Nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdy usłyszała szybkie kroki i głos Marty
– Jesteś Olka ??
– Jestem.. wejdź..- wstała z fotela i podeszła do schodów wykonując zapraszający gest.
Marta weszła na taras, machnęła na powitanie do Filipa
- dobrze, że jesteś Filip.. chodź na chwilę

Szybko zeszli z tarasu i zatrzymali się obok domku. Marta coś cicho tłumaczyła Filipowi, a jego twarz robiła się coraz bardziej zacięta. Filip pokiwał głową. 

Marta zawołała z dołu
- Ola nie masz ochoty na kawę? Chodź do mnie... napijemy się kawy z koniaczkiem.
- nie bardzo.. piję właśnie herbatę – odpowiedziała z ociąganiem
- oj chodź .. nie marudź - zawołała Marta do niej, ale patrzyła pytająco na Filipa
- co wy knujecie? – zapytała ich wprost, widząc ich dziwne miny
Marta westchnęła
- Mamo.. idź do ciotki Marty.... – powiedział stanowczo Filip – ........ja pójdę po niego.
Zerknęła na Martę. Widziała, że czuje się niezręcznie i nie bardzo ma ochotę na jakieś wyjaśnienia.
- chodź.. Ola... - zrobiła ruch głową w stronę swojego domku – Filip sobie poradzi.

Wzięła ze stolika papierosy i zapalniczkę i powoli schodziła w dół. Na ostatnim stopniu zatrzymała się raptownie.
- Mamo.. nie musisz przy tym być.. idźże na tą kawę – powiedział niecierpliwie Filip.
- Filip .... - zawiesiła głos
- nic mu nie zrobię.. będę uważał – powiedział cicho, tylko do niej – obiecuję.
 

Marta zagarnęła ją władczo pod pachę i poszły w kierunku jej domku.
- Marta .. w jakim jest stanie ? – zapytała bez ogródek
- masakra – odpowiedziała Marta szczerze – dobrze, że jest Filip. Tym razem nie dałabyś sobie rady
- dawałam sobie z nim radę sto razy .. dałabym i teraz – powiedziała ponuro
- nie ... – Marta pokręciła przecząco głową – tym razem nie jest w stanie ustać na własnych nogach. Filip go musi przynieść. - jeszcze go takiego nigdy nie widziałam – dodała z niesmakiem.

Domek Marty był na początku ośrodka, w jego nowszej części. Ola nie bardzo lubiła tą cześć, ale Marta z przyzwyczajenia od lat wynajmowała ten sam „domek na szlabanie” jak żartobliwie o nim mówiła. Zawsze powtarzała, że dokładnie wie, kiedy, kto i z kim przyjeżdża i wyjeżdża, że jest najlepiej zorientowaną osobą na ośrodku. Była to w dużej mierze prawda, była bystrą obserwatorką i szybko kojarzyła fakty, przy czym była dyskretna i taktowna. 

Kawa była dobra, a lampka koniaku podziałała jak balsam na jej nerwy. Uspokoiła się całkiem, gdy Filip wpadł na sekundę do nich. Szybko rzucił, że ojciec śpi a on jedzie z Kamilem i Michałem. Nie zdążyła nawet zapytać gdzie jadą, a już go nie było.
- no zobacz Marta, nawet nie zapytał o pozwolenie – powiedziała żałosnym tonem
- Olka.... ile Filip na lat 21-22 ?? – Marta wybuchnęła śmiechem
- no 22... ale to nie znaczy, że nie mógłby zapytać – Ola lekko uśmiechnęła się
- no mógłby.. ale absolutnie nie musi – Marta śmiała się serdecznie – myślisz, że moje dziewczyny pytają mnie już o cokolwiek ??
- no wiem.... wiem.... – odpowiedziała śmiejąc się – ale wiesz jak to jest, chciałby się człowiek, znaczy się, matka dowartościować
- Ty się ciesz, że Filip jest tak za Tobą... moje to mają mnie całkiem gdzieś – Marta spoważniała nagle.

Przegadały cały wieczór i sporą część nocy. Ot babskie rozmowy. Marta była naprawdę mądrą i taktowną kobietą. Dawno nie rozmawiało jej się tak dobrze i swobodnie o sprawach codziennych jak w ten wieczór z Martą. 

Wróciła do  domku bardzo późno, zmęczona, ale odprężona. Nawet chrapanie dochodzące z pokoju męża nie było jej w stanie wytrącić z równowagi. 
Filipa jeszcze nie było.
 - Pewnie wróci za chwilę – stwierdziła bez specjalnego niepokoju.


Kładąc się do pustego łóżka uzmysłowiła sobie, że Marta tak ją zajęła interesującą rozmową, że pomyślała o Witku tylko kilka razy i to przelotnie. 


- No..... jest jednak dla mnie nadzieja.....nie całkiem jestem stracona – pomyślała z humorem - może jakoś mi przejdzie to szaleństwo na jego punkcie w kieracie dnia codziennego... może nawet uda mi się zapomnieć... o nie, nie .. zapomnieć to ja nie chcę – zaprotestowała w duchu – chcę tylko, żeby przestało tak boleć........ żeby wspomnienia o nim nie budziły tęsknoty i żalu ...chce pamiętać.. każdą minutę spędzoną z nim..... jako ciepłe, czułe, cudowne wspomnienie.....- pomyślała tkliwie tuż przed zaśnięciem.

                             *************************************************************

Ja Rodzic.
Dorosłe dziecko w domu.
Ma swoje lata. Jest dorosła-dorosły. Teoretycznie może robić co chce.
Praktycznie dalej trzymamy nad nimi rozpostarte skrzydełka rodzicielskiej opieki.
Może już nie tak ściśle jak dawniej, już nie kontrolujemy każego kroku.... ale przynajmniej chcemy mieć iluzoryczny wpływ na ich życie, na ich codzienne poczynania.
Idealny Rodzic .... niedosyt władzy rodzicielskiej czy po prostu zwykła troska ?




 

3 listopada 2014

Odc. 10 - "czasami warto posłuchać swojego syna "

# # #

Prawie cały dzień spędziła leniwie wygrzewając się w słońcu na pomoście. Rano tylko poszła do zaprzyjaźnionej lekarki na ośrodku i w kilka dosłownie minut pozbyła się kawałka ropiejącego szwu. Dr. Bunia -  jak ją tu nazywano -  w pierwszym momencie w ogóle nie mogła znaleźć przyczyny złego gojenia się rany, dopiero po jej upartym stwierdzeniu, że jest tam kawałek szwu, znalazła go. Samo wyjęcie było kwestią chwili. Poczuła ulgę i w zasadzie całkowicie przestało ją boleć.
Dotknęła dyskretnie wrażliwe miejsce i nacisnęła lekko.
*Wspaniale jest nic nie czuć *– pomyślała z ulgą.



Filip uparcie łowił ryby na końcu pomostu z miernym efektem. Od czasu do czasu wymieniali kilka słów, luźne uwagi.

Lekkie kołysanie pomostu, wygodny miękki fotel, ciepłe promienie słońca wprowadziły ją w błogi nastrój. 


Leżała z przymkniętymi oczami i starała się uporządkować wspomnienia dnia wczorajszego. 


Starała się ponownie wprowadzić ład w swoje życie, przewrócone wczorajszymi wydarzeniami do góry nogami. 
Ale  wspomnienia były jeszcze palące i zbyt żarliwe, aby dały się upchnąć w zapomniane zakątki pamięci.
Wyrzuty sumienia, które szczerzyły do niej kły i zaczęły kąsać, zagoniła do budy i zamknęła, mocnym postanowieniem, że niczego nie będzie żałować.
- *To był najpiękniejszy dzień mojego życia i nie pozwolę żeby byle jakie wyrzuty mi go zepsuły – postanowiła. – siedzieć cicho i nie warczeć.....*

Najtrudniej było jej utwierdzić siebie samą, że postąpiła słusznie ucinając tą znajomość na jednym przypadkowym spotkaniu.
Dusza raz na czas dochodziła do głosu i pojękiwała cichutko.
Ale wiedziała, że z czasem jej przejdzie.. wyciszy się... zapomni ....


Syn stanął za jej fotelem i dotknął jej ramienia.
- śpisz ?? – zapytał cicho
- nie... – ocknęła się z zadumy i otworzyła oczy
- nie biorą – powiedział zdegustowany – zgłodniałem. Mamy coś dobrego do jedzenia?
- nic super – zrobiła w myślach szybki przegląd zawartości lodówki
- która godzina, chyba niedługo powinni dzwonić na kolację ?
- eee.. nie mam ochoty na Włościańską kolację – skrzywił się
- a na co masz ochotę ??
- może byśmy taaaak..... ? – zawiesił głos nie do końca precyzując pytanie
- pizza ?? – dopowiedziała
Uśmiechnął się od ucha do ucha energicznie kiwając głową
- noooo - potwierdził
- no to zbierajmy się – zaczęła podnosić się ze swojego leża
- zostaw, poznoszę. Idź się przebrać
- dlaczego ja ?.. a ty nie musisz się przebrać do miasta ?? – zapytała zaczepnie
- ja nie, ale Ty pewnie tak – uśmiechnął się znacząco - Do miasta ....
- a figę – powiedziała z obrażoną miną - wisi mi to
- hehehehe.... – roześmiał się w głos – Mamo przecież nie pojedziesz w krótkich spodenkach, zaraz ci będzie zimno.
Zreflektowała się szybko
- no dobra już dobra – mruknęła pod nosem – pozbieraj wszystko ... dokładnie i nie potłucz szklanek – nakazała surowym matczynym tonem.
Nie mogła sobie darować tej małej odgrywki na Filipie, który dokładnie wyczuł jej intencje i śmiał się głośno.
#
Kiedy jechali do pobliskiego miasteczka, uprzytomniła sobie z przerażeniem, że powinna już wczoraj zatankować samochód.
–* cholera powinnam zrobić to w drodze powrotnej do ośrodka..... całkiem wypadło mi z głowy... no tak jak się myśli o wiadomych rzeczach a nie o przyziemnej benzynie to tak się kończy..... – kpiła sama z siebie – nie mam pojęcia ile Witek wlał tej benzyny. Czy wystarczy do stacji ?? – zaczęła wpadać w lekką panikę – teraz na pewno nie spotkam przystojnego Pana chętnego do udzielenia pomocy, przynajmniej nie tak chętnego jak Witek.. Witek..
Każde skojarzenie z nim wywoływało fale gorących wspomnień.

Potrząsnęła głową by odegnać uparte myśli. – *skup się kobieto..* – przywołała się do porządku.
Nerwowo spojrzała na wskaźnik benzyny, leżał martwo na końcu skali. Filip zauważył jej nerwowość.
- co jest ?
- jedziemy na oparach. Miałam wczoraj zatankować... ale....  zapomniałam...-powiedziała markotnie
Zaśmiał się
- ostatnio w ogóle jesteś jakaś rozkojarzona – zauważył - Ile jest do stacji pod Bytowem ?
- jakieś 26 km...
- dojedziemy ?
- raczej nie – skrzywiła się
- czekaj, czekaj... Mamo... tu niedaleko jest taka mała miejscowość. Przy sklepie jest stacja, chyba jeszcze będzie czynna.. – powiedział z wahaniem
- a skąd ty to wiesz – zainteresowała się
- no zdarzyło mi się tu być – wykręcał się od odpowiedzi
- gadaj – warknęła
- ojej.. no sklep jest czynny do 24, byliśmy tu kilka razy po piwo
- przecież możesz oficjalnie chodzić na piwo do baru.. masz swoje lata ... po co tu przyjeżdżaliście?? – była szczerze zdziwiona
- Mamo.. jak ty nic nie rozumiesz – powiedział z udawaną wyższością
- więc mnie oświeć.. łaskawco
- po pierwsze to piwo u Włościanina jest zajebiście drogie
- ej... wyrażaj się – machnęła ręką nad jego głową
- tutaj skręć – Filip wskazał boczna drogę uchylając się zręcznie – po drugie my przyjeżdżaliśmy nie po piwo a po piwa... duuużo piw . A po trzecie odkryliśmy ten sklep dawno. – wyszczerzył zęby w uśmiechu
- eh ... czego to się człowiek dowiaduje po czasie – kręciła z dezaprobatą głową – jak rodzic mało wie o swoim dziecku ? ehhhh... - westchnęła
- nie tragizuj – specjalnie użył tego określenia, żeby ją rozbawić – ty i tak wiesz o mnie bardzo dużo, więcej niż wszystkie inne matki moich kumpli.. jesteś na bieżąco –powiedział to z lekką nutką podziwu.
Poczuła się mile połechtana tym, co powiedział. Prawdą jest, że rozmawiali bardzo często o wielu sprawach. Mówił jej sporo, choć wiadomo, że nie wszystko. 

Reszty się domyślała.

- to tutaj.. za sklepem – powiedział Filip
Zerknęła na wywieszkę na sklepie.
Faktycznie. Sklep Spożywczo – Przemysłowy czynny od 7 – 24. Korzeniewo 2

Czynna stacja benzynowa uspokoiła jej niepokój. 

To była malutka stacja na tyłach sklepu.
Jakiś samochód właśnie wyjeżdżał ze stacji, a pracownik stacji stał leniwie oparty o dystrybutor.
- ale dziś ruch. I jakie bryki .. fiuuuu – usłyszała słowa benzyniarza wysiadając z auta.

Odruchowo popatrzyła za odjeżdżającym autem. Nowy model Mercedesa w ładnym ciemno-zielonym kolorze, z przyciemnionymi szybami.
Fakt ładna bryka – pomyślała.
Przez moment mignął jej przed oczami profil kierowcy.
Serce podskoczyło jej do gardła. * eeee .. Witek przecież jeździ jeepem ... to jakaś wariacja mnie dopada chyba. W każdym kierowcy niezłego samochodu będę widzieć Witka ?... kompletna paranoja* – skarciła się.

- ta.. lej Pan do pełna – usłyszała głos Filipa.
Benzyniarz patrzył na nią pytająco.
- tak.. poproszę do pełna – potwierdziła
- Mamo.. coś ty taka nieprzytomna ? – zapytał Filip cicho – Facet się pytał trzy razy.
- zamyśliłam się .. sorki – uśmiechnęła się przepraszająco.
- nie no.... spoko – odpowiedział syn przyglądając się jej badawczo.

Po zatankowaniu, spokojnie dojechali do Bytowa, całą drogę przekomarzając się i dowcipkując z jej roztargnienia.

Parking w pobliżu uroczego małego ryneczku był pustawy, szybko znaleźli na nim wolne miejsce, zaparkowali i poszli pooglądać nowinki w tutejszych sklepach. Drobne zakupy nie zajęły im zbyt wiele czasu, ale kiedy dotarli do swojej ulubionej pizzerni byli już solidnie głodni. Pizza jak zawsze wyśmienita, znikała w tempie ekspresowym.

W doskonałych humorach wrócili do ośrodka. Przejeżdżając obok stołówki zobaczyli głośno dyskutującą grupę wczasowiczów. Doszły ich fragmenty narzekań na zimną kolację.

Spojrzała na Filipa, Filip na nią i wybuchnęli głośnym śmiechem.
- ale mieliśmy wyczucie co ? – zapytała ze śmiechem
- nooo.. trafione w punkt – potwierdził Filip śmiejąc się wesoło
- oni głodni i źli a my najedzeni i zadowoleni – dodała
- ano... widzisz .. czasami warto posłuchać swojego syna – powiedział z dumą
- wiem Filip – powiedziała to łagodnie z czułością
*********************************************************************
Ja Rodzic
Kiedy są małe zadają miliony pytań, oczekują naszych wyjaśnień, odpowiedzi.
Chętnie z nami rozmawiają godzinami.
Kiedy dorastają nie pytają nas już o nic. Sami przecież wiedzą lepiej.
Zamykają się w pokoju i godzinami rozmawiają z koleżankami /kolegami
Idealny Rodzic ... wiadomo... wykorzystuje każdą okazję by porozmawiać z dzieckiem, poświęca mu swój czas, wie jakie są najnowsze trendy w modzie, zna najnowsze przeboje, wie jak nazywa się ulubiony zespół rockowy swojej pociechy. Wie jak ma na imię najnowsza sympatia pociechy i czemu ta stara sympatia już nie jest najnowszą, zna imona przyjaciół, wie o każdym sekrecie i przeżyciu swojego ukochanego dziecka.
Czy Idealny Rodzic w ogóle istnieje ?