Kilkanaście metrów od jej schodów, stał nieruchomo, oparty o bok jej zaparkowanego samochodu i wpatrywał się w nią z niepewnym uśmiechem.
- * CO ON TU ROBI ?!!! – gniew wzbierał w niej jak tajfun – jak śmiał tu przyjechać. Jakim prawem.. czy on całkiem oszalał ?? .... no pięknie się wpakowałam... – do gniewu dołączyła panika – Tylko spokojnie.. tylko spokojnie.... zamknę oczy i jak otworzę to jego tu nie będzie.. nie wygłupiaj się ... w cuda wierzysz... to nie książka....*
Jednak zamknęła szybko oczy i ponownie je otworzyła.. ale nic się nie zmieniło. Może tyle, że poruszył się niespokojnie robiąc krok w jej stronę.
- *No to już jest szczyt wszystkiego .. przyjeżdżać tu.. przecież wiedział, że nie chcę go więcej widzieć – tajfun szalał na dobre - wyrzucę go stąd natychmiast ....
Ruszyła w jego kierunku zdecydowanym krokiem, z chmurą gradową nad czołem.
Kiedy schodziła po schodach, kątem oka dostrzegła Magdę. Wracała szybkim krokiem do recepcji.
- Olka....Twój znajomy cię szukał, więc przyprowadziłam ci gościa – rzuciła przez ramię i poszła dalej.
Olka opanowała się w sekundzie. Przecież nie będzie tu, na środku ośrodka robić scen. Zwolniła krok i już spokojnie zbliżała się do niego, on powoli też ruszył w jej kierunku. Kiedy podeszła na tyle blisko, że zobaczył jej gniewne oczy, zatrzymał się raptownie w nagłym przestrachu.
- oj... chyba narozrabiałem – powiedział bardzo niepewnym głosem, gdy już się zbliżyła
- co ty tu robisz ??? – syknęła wściekle – oszalałeś ??? co Ty sobie wyobrażałeś ? - zakończyła zduszonym sykiem.
Stała naprzeciwko niego jak uśpiony na chwilę tajfun, gotów w każdej chwili wybuchnąć.
- nie mogłem wytrzymać... musiałem cię zobaczyć – powiedział żałosnym głosem, patrząc na nią z miną zbitego psa.
Kątem oka zauważyła, że Magda odwróciła się i rzuciła w ich stronę zaciekawione spojrzenie.
W momencie opanowała się i wróciła jej zdolność logicznego myślenia. Objęła go na misia i zaczęła się z nim witać jak ze starym znajomym.
Zaskoczony nagłą zmianą, przez ułamek sekundy nie wiedział jak się zachować, ale natychmiast się dostosował, choć wyszło mu to trochę nieporadnie. Objął ją tak samo i wymienili uściski jak starzy znajomi po długim niewidzeniu.
- ja tu się cieszę nienaganną opinią – powiedziała cicho ale dobitnie – jeśli zrobisz cokolwiek ......– dodała z groźbą w głosie -
- obiecuję.. będę grzeczny – odpowiedział szybko.
Wykonał ruch jakby chciał wziąć jej rękę, ale osadziła go w miejscu mrożącym spojrzeniem
- chodźmy stąd – powiedziała szybko i wskazała zapraszającym gestem na swój domek.
- do ciebie?? do domku ??? – zapytał niebotycznie zdumiony
- przecież jesteś moim starym znajomym... czyż nie ?? należy cię więc przyjąć jak znajomego – rzuciła przez ramię wchodząc po schodkach na taras.
- siadaj... czego się napijesz .. kawy, herbaty, czegoś zimnego?? – zapytała chcąc dać sobie trochę czasu na myślenie.
- jesteś niesamowita, nieobliczalna i niemożliwa – patrzył na nią z wyrazem niekłamanego podziwu.
Odwróciła się do niego gwałtownie.
- Ja jestem nieobliczalna ??? Czy Ty naprawdę oszalałeś ?!?!. Co Ci odbiło, żeby tu przyjeżdżać ?? – mówiła ściszonym gniewny głosem.
Klapnął ciężko na fotel turystyczny, który zgrzytnął pod jego ciężarem.
- zrozum.... – jego niski głos był pełen żaru – musiałem cię zobaczyć....
Miała zamęt w głowie. Zrobiła ruch rękami jakby go chciała odgonić
- muszę to szybko przemyśleć. Idę sobie zrobić herbaty.
- ja poproszę o mineralną jak masz. Zaschło mi w gardle z wrażenia – uśmiechnął się niepewnie, starając się pokryć tym uśmiechem zdenerwowanie.
Słyszał jak krzątała się gdzieś w głębi domku. Nurtowało go jedno zasadnicze pytanie, ale nie śmiał go zadać.
Nie spodziewał się takiej gwałtownej reakcji z jej strony na swój widok. Przyjechał tu pod wpływem impulsu i nie przemyślał sprawy do końca. Prawdę powiedziawszy w ogóle nie zastanawiał się jak ona zareaguje. Teraz dopiero zaczął zdawać sobie sprawę, że narozrabiał i to solidnie, ładując się jej w życie bez zaproszenia, ba... wbrew jej woli i z jej mężem w tle.
- *Ale była niesamowita – przypomniał sobie jak Ola podchodziła do niego z błyskami gniewu w płonących oczach.
Miał wrażenie, że jej furia zmiecie go z powierzchni ziemi. Doszedł szybko do wniosku, że to cud, że przeżył to spotkanie - Strach się bać - uśmiechnął się do siebie.
- Ola? – zawołał cicho
- tak?? – z uchylonego okienka na końcu tarasu wychyliła się Ola.
- czy... czy mógłbym skorzystać z łazienki ? Złapałem koło po drodze i chciałbym umyć porządnie ręce.
- oczywiście – odpowiedziała bez namysłu, po czym zauważył, że zesztywniała na ułamek sekundy a po jej twarzy przemknął cień.
Pojawiła się w drzwiach
- tędy - otworzyła drzwi do zaciemnionego pokoju i stanęła tak jakoś dziwnie zasłaniając sobą wnętrze pokoju – tam na końcu jest łazienka – wskazała drzwi.
Drzwi łazienki zamknęły się za Witkiem a ona popatrzyła na śpiącego w półmroku męża z wyrazem żalu i wyrzutu.
Poczuła jak gorący rumieniec wstydu wypełza na jej policzki. Zażenowana pobiegła do kuchni.
Kiedy Witek wychodził z łazienki snop światła oświetlił stojące w ciemnościach łóżko. Zobaczył leżącą na nim zwalistą postać. Zaskoczony podszedł bliżej, wyraźny odór alkoholu i puste puszki po piwie nie zostawiały żadnych wątpliwości, czemu ten facet śpi w środku dnia.
Nagle zrozumiał. Tu zalazł odpowiedź na swoje pytanie, gdzie jest jej mąż?
Cicho i starannie zamknął drzwi pokoju.
- Ola??
- jestem w kuchni
- można do ciebie? – zapytał cicho
- tutaj - mignęła mu się w otwartych drzwiach za załomem ścianki.
Stała oparta rękami o ladę tyłem do drzwi, patrząc przez otwarte okno na jezioro. Podszedł do niej od tyłu i objął ją delikatnie.
Pochylił się i pocałował ją w kark. Przechyliła głowę lekko do tyłu i oparła ją na jego ramieniu.
Był od niej dużo wyższy, teraz tym bardziej wydawała się przy nim drobna i krucha. Przytulił się policzkiem do jej policzka, obejmował ją całą ramionami i trzymał tak w objęciach lekko kołysząc w uspokajającym ruchu.
Trwało to dosłownie króciutką chwilkę bo Ola szybko odsunęła się od niego.
- Oleńka?... czy to on? - wolał zadać to pytanie teraz. Czuł, że musi, że inaczej to niedomówienie będzie leżało między nimi jak cień.
- taak – powiedziała stłumionym głosem.
Była mu nawet wdzięczna, że zapytał o to wprost. Sama nigdy w życiu nie rozpoczęłaby rozmowy o mężu.
Był jej osobistą, najbardziej bolesną sprawą i największą porażką.
- przykro mi, że musiałeś go oglądać
- od dawna tak pije? – zapytał ostrożnie
- od dnia przyjazdu. Tydzień.
- a normalnie?
- różnie – odpowiedziała wymijająco – czasami mniej, czasami więcej.
Odwrócił ją delikatnie, twarzą do siebie. Popatrzył jej głęboko w oczy i spokojnie zapytał
- mogę ci zadać jeszcze jedno trudne pytanie?
Kiwnęła niepewnie głową
- czemu się nie rozwiedziesz z alkoholikiem?
Zaskoczona spojrzała na niego.
Nie przewidziała takiego obrotu rozmowy.
- On nie jest alkoholikiem – zaprotestowała, odwracając wzrok – przynajmniej nie takim typowym. Ma długie okresy przerwy. Wtedy nawet normalnie pracuje, jeździ samochodem. Czasami nie pije nawet 2 – 3 miesiące. Wtedy zachowuje się normalnie, nie poznałbyś, że to ten sam człowiek.... – urwała nagle
- nie oszukuj się Ola – jego głos był jak głos rozsądku
- nie oszukuję się..... tylko... tylko trudno mi się z tym pogodzić
- ale czemu się z nim nie rozwiedziesz.? Przecież widzę, że to już koniec tego małżeństwa...
- co widzisz ? Koniec?... co ty możesz o nas wiedzieć? - zapytała ze smutkiem - To był kiedyś świetny facet, ciepły, opiekuńczy, mądry człowiek, z którym można było godzinami rozmawiać na wszystkie tematy, miał mnóstwo zainteresowań, był dobrym ojcem.... zmienił się – w jej oczach zalśniły łzy - ale ja ciągle pamiętam jak było.... wysnuwasz wnioski na podstawie tego, że puściłam się z Tobą w pierwszych godzinach naszej znajomości?
Nic nie wiesz !!.. i nic nie rozumiesz – powiedziała lekko podniesionym zduszonym głosem – Do teraz nie żałowałam ani jednej chwili spędzonej z Tobą i starałam się nie mieć wyrzutów sumienia. Ale widzę, że ty to oceniasz inaczej, tak pewnie jak i ocenią to inni. Dla mnie to było niesamowite, jedyne takie przeżycie w życiu. Owszem była to zdrada, ale nie jesteś w stanie zrozumieć, dlaczego tak postąpiłam i nie chcę wiedzieć, co o mnie myślisz – zakończyła gwałtownie.
Słuchał bardzo uważnie.
Nie chciał uronić ani jednego słowa z tego, co mówiła, chciał zrozumieć, a jednocześnie czuł, że ten wybuch i ta szczerość to jedyna okazja, żeby dowiedzieć się czegoś prawdziwego o niej.
Ostatnie zdanie go jednak zdenerwowało.
- a jak mam niby zrozumieć, kiedy nie dajesz mi okazji, nie chcesz nic mówić, uciekasz – mówił wolno ważąc słowa
- no to teraz powiedziałam chyba wystarczająco dużo, o wiele za dużo – powiedziała napiętym głosem.
- chcę wiedzieć o tobie wszystko – wtrącił łagodnie
- moje największe tajemnice już znasz.... powinno ci wystarczyć - w jej głosie czuć było znużenie – myśl sobie o mnie co chcesz
- niewiele tych tajemnic jak na tajemniczą kobietę – uśmiechnął się zagadkowo – na pewno trzymasz jeszcze kilka asów w rękawie. A tak naprawdę sam nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim. Ale wiem jedno, że nie mogę przestać myśleć o Tobie. – zakończył cicho
- Witek.. – patrzyła na niego bardzo przenikliwym wzrokiem już całkowicie opanowana - ja nie mam 20 lat, żeby wierzyć w takie rzeczy, ja jestem dorosła i wystarczy mi wiedzieć, że było nam razem dobrze.
Przez chwilę miał minę, jakby mu wylała kubeł zimnej wody na głowę, ale opanował się natychmiast.
- że było nam wspaniale wiesz równie dobrze jak ja – w jego głosie jeszcze gdzieś pobrzmiewały nutki czułości, ale wpadł w lekki ton. - możemy to powtórzyć? – ni to pytanie ni to twierdzenia zawisło w powietrzu
- ach ty zbereźniku – powiedziała cicho i pogroziła mu palcem
Odsunął się na krok i zlustrował ją od głowy do stóp. Mlasnął lubieżnie językiem
- noooo.. – wyciągnął do niej ręce z otwartymi dłońmi, jakby ją chciał złapać
- uspokój się – powiedziała blado się uśmiechając – i szybkim ruchem włożyła mu w dłonie szklankę i butelkę mineralnej. – wyraźnie jest ci potrzebna ochłoda.
Lekko popchnęła go do wyjścia z kuchni.
Rozsiedli się na tarasie w półcieniu.Zapanowała krępująca cisza.
Nie miała ochoty ułatwiać mu rozmowy, tym bardziej, że dalej nie wiedziała jak ma się odnieść do tego jego przyjazdu.
On też jakoś nie kwapił się do rozmowy.
Przyglądał się jej bez skrępowania, wyraźnie nad czymś się zastanawiał.
Dałaby milion, żeby wiedzieć, o czym teraz myślał.
************************************************************************
Nieumiarkowanie w piciu – jeden z małżeńskich grzechów głównych.
Ten jedyny, ukochany jest prawdziwym mężczyzną to i za kołnierz nie wylewa.
Od czasu do czasu może ciut za dużo, ale nie martwi nas to na początku.
Potem bywa coraz gorzej, aż pewnego dnia zauważamy, że jest to już problem.
Alkohol jest dla ludzi, trzeba tylko umieć go pić.
Niby oczywista prawda.. a jednak ?